Z całą pewnością film o klasę, albo i dwie, lepszy od części pierwszej. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się czegoś tak dobrego (oczywiście w kategoriach kina klasy Z) po obejrzeniu "Killjoya". Mamy tu więc całkiem spójną (z drobnymi wyjątkami), choć dość naiwną fabułę, obsadę, której gra aktorska nie razi po oczach kompletną amatorszczyzną i scenariusz, co jest dużym plusem, momentami zaskakujący naprawdę zabawnymi tekstami! Mimo to, zasadniczą wadą tej produkcji, inaczej niż w pierwszej części, jest... sam Killjoy. Zmiana aktora zdecydowanie nie przysłużyła się ogólnemu wrażeniu. W "jedynce" clown jest, krótko mówiąc, najlepszym i najbardziej przerażającym (znowu: w odpowiednich kategoriach jakości) elementem filmu. W dwójce postać Killjoya jest o wiele gorzej zagrana, mniej wyrazista i jeszcze bardziej, jeśli to wciąż możliwe, tandetna (głownie ze względu na strój i... fryzurę (sic!), która jest dość irytująca, jeśli chwilę wcześniej obejrzało się część pierwszą - kto widział, ten wie XD). Tak więc za pojedyncze elementy scenariusza, grę niektórych aktorów (pani porucznik, ta dziewczyna w różowym...) - daje zasłużone 3. Ale zapewniam, masakry nie ma i miłośnik horroru spokojnie przeżyje seans. :)