Zdecydowanie Bagiński obniżył loty. Oglądając "Kinematografa" miałem wrażenie, że testuje on po prostu doskonałość animacji komputerowej, która w filmach z Platige Image ciągle idzie do przodu. Jednak czy kryła się za nią jakaś historia? Nie. Ckliwa opowieść, jakich wiele. Zero głębi. Przewidywalna. Dziwiło mnie od początku, czemu młoda kobieta mieszka z takim starym szaleńcem. Po retrospekcji już wiem: ona po prostu nie starzeje. Można to odczytać tylko i wyłącznie jako błąd filmowców.
Niestety Panie Bagiński, żeby szpanować postępem w animacji trzeba mieć też ciekawą historię do opowiedzenia. Tutaj jej nie było...
Wiesz co podziwiam cię jak prostacko się afiszujesz ze swoja krótkowzrocznością i co by tu nie rzec głupotą, niestety robisz to bez głębi...
historia jest podebrana z jednego z komiksów Skutnika ze zbioru Rewolucje
w komiksie wypada cokolwiek ciekawiej
polecam ;)
W sumie też się zawiodłem trochę, szczególnie w porównaniu do innych animacji Bagińskiego. Fabuła przewidywalna od samego początku, graficznie ładna ale też nic spektakularnego to nie było, także pod względem designu postaci czy miejsca akcji. Nic, czekam na Hardkor 44.
"Fabuła przewidywalna od samego początku, "
Od samego początku? Tzn od której sekundy wiedziałeś jak się skończy historia?;)
Od 3.25 dokładnie -> Główny bohater oddany zupełnie swojemu wynalazkowi, nie zauważający choroby żony -> drogą dedukcji najoczywistsze zakończenie to, bohater kończący dzieło i tracący najbliższą osobę. Ten motyw przewijał się w filmach co najmniej kilka razy, naprawdę nie trzeba być geniuszem żeby się domyślić. Nie mówię że film jest zły, ale po obejrzeniu innych produkcji Bagińskiego mam po prostu bardzo wysokie oczekiwania, a ten film nie do końca je spełnił, bo choćby "Sztuka spadania" ma o wiele oryginalniejszą fabułę i ciekawsze przesłanie.
Aha. Ok, bo myślałem, że przewidziałeś naprawdę od samego początku, a tym samym myślałem, że mną coś jest nie tak.
A koncowka, w ktorej Francis w ostatecznosci nie opatentowal swojego wynalazku na czym bracia Lumier wzbogacili sie? To takze przewidziales?
Nie wiem jak Potax, ale ja to przewidziałem. Założyłem, że Bagiński nie zmieni biegu historii, jak chociażby Tarantino w "Bękartach wojny", a wiadomo, że początki kina to nieme filmy czarno-białe.
W takim razie kiepsko z Wami. Jako widzowie XXI wieku oczekujecie strzelających petard i za każdym razem zaskakującego przesłania. Obudźcie się. Nawet, jeżeli temat jest przewidywalny, nie oznacza, że nie zasługuje na to, żeby do niego powracać. Odrobinę serca w zrozumieniu, a nie ciągłego wypatrywania geniuszu, fajerwerków, wspaniałych efektów i zupełnie odkrywczego tematu.
Mnie sie podobało. Mimo że faktycznie w porównaniu np. z "Katedrą" (która moim zdaniem jest jego najlepszym dziełem), czy "Sztuką spadania" (która pod względem oryginalności bije na głowę "Kinematografa") film nie wypada najlepiej. Trudno też nie szukać genialnych pomysłów u kogoś kogo ma się za geniusza. A poza tym filmy z przesłaniem są ciekawsze niż opowiastki, których autor wszystko podaje Ci "na tacy'. "katedra" zrobiła na mnie ogromne wrażenie i teraz każdy jego film będę z nią porównywać.
"Jako widzowie XXI wieku oczekujecie"
Jako widzowie XXI wieku mamy dostęp do tysięcy filmów z całej historii kina, więc nie widzimy powodu, czemu mielibyśmy oglądać taki banalny badziew.
Może chodziło mu o to,że w XXI w. trudno o niepowtarzalność,bo większość rzeczy została wcześniej wymyślona/motywy filmowe wykorzystane.
"większość rzeczy została wcześniej wymyślona"
Taaa, jeden gościu już na początku XX wieku pisał, że wszystkie rzeczy zostały już wynalezione :-)
Wynalezione a wymyślone to nie to samo.Przecież większość filmów powiela stare schematy,stare motywy i trudno oczekiwać,żeby kogoś kto widział dużo filmów (zwłaszcza starych) dawał się łatwo zaskoczyć.
"powiela stare schematy"
Zależy w jakim stopniu powiela. Poza tym do starego schematu można też podejść twórczo. Jakoś go zaskakująco przenicować itp.
Nie oczekiwałam fajerwerków, natomiast głębi, historii, która wzruszyłaby mnie, pozostawiła choćby iskierkę emocji. Niestety nic takiego nie otrzymałam. Może jestem bez serca, ale pomimo 12-tu minut trwania, historia znudziła mnie bardziej jak poruszyła. Czuję potworny niedosyt i rozczarowanie, ponieważ to co widziałam to pójście na łatwiznę i obleczenie wszystkiego (jak to ktoś wcześniej trafjnie ujął) ckliwą historyjką jakich wiele, a nawet bardzo wiele. Naprawdę nie rozumiem skąd taka wysoka ocena.