PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=170880}
5,1 7  ocen
5,1 10 1 7
Kinpeibei
powrót do forum filmu Kinpeibei

A propos angielskiego tytułu - naliczyłem w filmie tylko jedną "notoryczną" konkubinę, pozostałe nie zasługują na to miano, nie robią bowiem niczego godnego nagany. Nic dziwnego, że żadna z nich nie ma szans w rywalizacji z Chin Lien (Tomoko Mayama), piękną, zmysłową i bezwzględną kobietą, która za punkt honoru stawia sobie zdobycie względów Men Chinga, potężnego i okrutnego władcy. Jej drogę do najwyższej potęgi znaczą podstępy, zdrady i skrytobójstwa. Na swoje nieszczęście makiaweliczna Chin Lien rozkochuje w sobie Wu Singa, nieobliczalnego przywódcę rebeliantów. Ta przeklęta miłość musi utonąć we krwi!
Zaskakujące, że najbardziej popularny na Zachodzie film Koji Wakamatsu, wybitnego realizatora awangardowych filmów polityczno-erotycznych (VIOLATED ANGELS, GO GO SECOND TIME VIRGIN, EMBRYO HUNTS IN SECRET, RED ARMY, itd.), jest dla niego aż tak nietypowy. Może pochwalić się sporym budżetem, ale znika gdzieś charakterystyczny dla tego twórcy styl. Ze względu na chińskie lokalizacje całość przypomina bardziej produkcję ze stajni braci Shaw. Wrażenie to potęguje trzeszczący w uszach amerykański dubbing. Film jest adaptacją chińskiej klasycznej powieści ZŁOTY LOTUS, liczącej sobie setki stron. Zdecydowanie widać to w filmie, nierzadko bardzo skrótowym. Ma jednak zadatki na epos i widać, że Wakamatsu byłby w stanie poradzić sobie ze scenami zbiorowymi, jednak do stworzenia czegoś spektakularnego potrzebne jest minimum 120 minut, a nie marne 80.
Zarówno Chin Lien, jak i Wu Sing to fascynujące osobowości, niestety przez większość czasu nie spotykają się ze sobą i przedstawiane są w zupełnie innych stylistykach (Chin Lien - dworski thriller erotyczny, Wu Sing - krwawy dramat wojenny), a widz ma wrażenie, że ogląda dwa różne filmy. Ostatecznie jest to bardziej ciekawostka niż w pełni satysfakcjonujący seans, jeśli jednak mamy ochotę na oglądanie wyczynów chińskiej la belle dame sans merci (przypominającej trochę Joan Collins w ZIEMI FARAONÓW), to niewątpliwie warto poświęcić te półtorej godziny naszego bezcennego czasu.