Jeśli ktoś lubi „Misery” to tym też będzie zachwycony. Czemu o nim nic nie słychać? Rush i Lithgow to kreacje oscarowe, a film przeszedł bez echa, w Polsce grany przy okazji maratonów filmów grozy.
Film przeraża (od razu uprzedzam - nie jest straszny, tylko przedstawiana historia z poziomu naszej empatii wzbudza taki sprzeciw, że mamy ciarki), trzyma w napięciu, aktorstwo jest MISTRZOWSKIE, a ujęcia i montaż hipnotyzują (wszystkie kadry na twarz Jenny są jak z miasteczka Twin Peaks).
Polecam rękami, nogami, wszystkim. Co za niedoceniony film