Każda postać ginie w ten sam sposób, tylko tło się zmienia. W kółko i w kółko i w kółko. Moim zdaniem zabrakło jakiegoś naprawdę nowego konceptu.
Jak zwykle w japońskich horrorach cała tajemnica szybko przestaje być tajemnicą.
A jaka jest ta tajemnica? Facet zabija żonę, bo uważa, że ich synek jest tylko dzieckiem żony. Jego prawdopodobnie zabija synek. Synka może znowuż tato albo matka. Ich głodne duchy krążą po domu, w którym dokonała się zbrodnia. Każdy kto wejdzie w ich pole rażenia stają się automatycznie ofiarą. I mamy kolejne złe duchy. Chociaż głównym prowodyrem jest mamusia. Kto wchodzi do tego nawiedzonego domu i z niego wychodzi ten roznosi tę zarazę, bo śmierć za nim kroczy. ;)
Trochę cieni, i mnóstwo efektów dźwiękowych - skrzypienie głównie. Daje to dobry efekt, ale przecież cały film nie może opierać się tylko na wariacjach skrzypienia... ;)
Już Dark Water nie był zbyt oryginalny i na pewno nie tak dobry jak Krąg, ale Klątwa to jakieś popłuczyny. ;)
Ile jeszcze powstanie azjatyckich (bo przecież np. Bunshinsaba jest koreański) filmów o duchach zmarłych tragicznie ludzi prześladujących żywych? Pewnie najmniej setka... ;)
Nie polecam.