Czytam opinie na tym forum i jestem dosłownie w szoku. Ludzie piszą, że to arcydzieło, film z głębokim przesłaniem, jeden z najmądrzejszych filmów o życiu itp. itd. Serio??? Przecież "przesłanie" tego filmu - jak i zresztą sam poziom jego realizacji - w niczym nie odbiega od przeciętnego amerykańskiego filmu familijnego, z których każdy niesie dokładnie ten sam "morał" - "rodzina jest najważniejsza". Ot, i całe "przesłanie". Banał i oczywistość. Naprawdę dla kogoś to jest odkrywcze, genialne i nie wiadomo jeszcze w jakich superlatywach możnaby to określić? Ludzie!!! Co się z wami dzieje??? Czy wyście rozum potracili???
Film mówi o oczywistych rzeczach w oczywisty, wręcz łopatologiczny sposób. Skąd te zachwyty???