Obsada jest w sumie ciekawa: na początku ginie z cyckami na
wierzchu Julie Strain, główną bohaterkę gra Debbie Rochon, a jej matkę w scenach z przeszłości
Brinke Stevens, której w roli ojca partneruje sam Lloyd Kaufman. No i to niby zalety, ale w
sumie te nazwiska nie wróżą nic dobrego. Trochę cycków i lekkiego, taniego gore w ramach
fabularnych typowego, durnego post-screamowego slashera. Obsada i dialogi mogą budzić
śmiech, podobnie jak absolutnie idiotyczna fabuła. Wygląda to wszystko bardzo tanio i tandetnie.
Mimo to film się nieźle oglądało i w ogóle mnie nie nudził. Gniotek, ale na kaca zjadliwy.