Moze gdyby nie scena z Genesisem to byłby bardziej strawniejszy.To był bardzo dobry pomysł tylko jak zauważyłem lekko autor scenariusza nie wiedział gdzie pójść dalej i trafił na manowce o czym swiadczy końcówka .A pseudo inteligentne cytaty w ustach dzieci to już bzdura do kwadratu.Szkoda bo zapowiadał sie naprawde ciekawie
W zamierzeniu miała to być (chyba nadal ma) trylogia... także wątki pozostawione w tej odsłonie będą jeszcze pociągnięte dalej... Wtrącenie Genesisa moze i nie było do końca współgrające z resztą, ale ukazywało, jak wielkie jest pragnienie sławy... Oprócz tego, ze film mówi o tajem,niczych samobójstwach, traktuje też o mediach i ich możliwym wpływie na ludzi. ;)
Być moze gdybym ogladnał całośc trylogi ( jesli takowa bedzie) to zmieniłbym zdanie, ale po ogladnieciu go stwierdziłem ze obok bardzo dobrych scen sa bardzo słabe a poza tym brakuje trzesienia ....... jak mówił mistrz i utrzymywania atmosfery.Masz racje że scena Genesisa miała pokazac dażenie do sławy ale sposób w jaki była pokazana był strasznie tandetny ( wiesz to tak jak wplesc w polski dobry film np watek z gwiazda disco Polo albo Michałem zwanym W.Strasznie mi to psuje całość odbioru.Zgadzam sie również ze sam watek samobójstw jest dosc ciekawy oraz że chodziło o mozliwośc pokazania wpływu mediów i to tez jest fajne ale zabrakło mi w koncówce zaproszenie widza do ogladniecia czesci 2 a otrzymałem szybkie ciecie jak gdyby reżyser był poganiany przez faceta który finansował film.
pozdrawiam Lord Alucaed
Istotnie motyw z Genesisem byl bardzo kiczowaty ale jestem pewna, ze takie własnie bylo zalożenie rezysera. Film jest typowo, powiedziałabym, postmodernistyczny, duzo o szeroko pojętej komunikacji, o wplywie mody, o tym jak ponowoczesni ludzie są na nia podatni. Shion Sono balansuje wieloma znaczeniami jednoczesnie zdajac sobie sprawe jak wspolczesny swiat ubogi jest w rzeczy oryginalne (nawet "skandaliczne" zachowanie Genesisa juz nikim nie wstrzasa), mozna juz tylko babrac sie odniesieniami, znakami. Film z jednej strony krytykuje ten totalny brak oryginalnosci wsrod mas a z drugiej strony "Klub samobojcow" sam wykorzystuje stereotypy japonskiego kina. Rezyser rzeczywiscie umie oscylowac miedzy kiczem a wartosciowym przeslaniem.
Film w porzadku.
A moze kazdy rezyser kiepskiego filmu wprowadza z zalozenia kiczowatosc i wowczas niejako go to usprawiedliwia, a my widzowie nie powinnismy takiego dziela krytykowac?
Mavego nie sciemiaj, wiadomo, ze nie kazdy autor kiczowatego filmu z gory te kiczowatosc zakladal. Na 100 proc. nie wiem jak bylo z rez. "Klubu samobójców" ale wiele wskazuje na to, ze jest tak jak napisałam wczesniej.
(Nie)stety zyjemy w czasach gdzie nie ma sztywnch norm okreslających co jest sztuka wyzszą a co niska, kiedys np. byly w miare okreslone reguly dot. literatury pieknej, teraz te granice sie rozmyly, swiat zmierza ku koncowi ;)) To co kiedys bylo nie do pomyslenia teraz nie jest niczym niezwyklym. Z jednej strony dobrze, ze nikt z gory nam nie narzuca, ze ten i ten wielkim rezyserem jest a inny nie, bo w dziele wazne jest nie tylko to co autor mial na mysli ale tez to jak sami owo dzielo odbieramy.
Wiec z jednej strony to jest ok, ale z drugiej slabo jak ktos mowi, ze "Piła" to wybitny film :-)
Dodam jeszcze,ze "Klub samobójców" jest dobrym filmem, bo nie daje tylko rozrywki ale sklania jakos do refleksji, tym wiekszej im wiecej sie z niego wyczyta.
Nom, to tak z grubsza odpwiedzialam.
ciao
Ta nutka (świadomego jak piszesz) kiczu oraz kilka innych uchybień jak np. gra aktorska sprawiają jednak, że nie odbieram filmu poważnie i nie skłania mnie w żaden sposób do refleksji.
Pozdrawiam.
Skad wniosek ze nie jestem otwarty? Dla mnie nie jest wazne czy film zostal wyprodukowany w Hollywoood czy w jakimkolwiek innym miejscu, bo traktuje filmy jednostkowo. Ten mi sie nie podobal, wyrazam tylko swoje zdanie na jego temat, to wszystko.