Kreacja Geny Rowlands powala na kolana, choć część powie, że takie charakterystyczne, skonkretyzowane psychologicznie role są prostsze do zagrania niż role ambiwalentne i niejednoznaczne. Niemniej jednak perfekcyjnie oddała zachowanie kobiety cierpiącej na zab. psychiczne, ściślej - jeden z typów schizofrenii, o której nie chcę się tutaj rozpisywać szerzej. W czasie studiów widywałem pacjentki w podobnym stanie - choć trzeba przyznać, że znakomita aktorka w kilku scenach zaprezentowała obraz kliniczny tak nasilony, że praktyce zdarza się on wcale nieczęsto.
Stąd twierdzenia, że "dziwne" zachowanie kobiety wynikało z dewastacji małżeństwa i było reakcją na problemy komunikacji między nią a mężem wydają mi się mało przekonujące. Obraz tak dalece zaawansowanej dysocjacji osobowości i irracjonalności postępowania jest mocno patologiczny i nie wynika jedynie z małżeńskich nieporozumień, samotności czy negatywnego oddziaływania środowiska, lecz po prostu z poważnej dysfunkcji układu nerwowego, której terapia jest wciąż niezwykle trudna. Zapewne jednak takie było pragnienie interpretacyjne reżysera - w końcu niemal całe otoczenie jest ukazane w toksycznym świetle, a czasem wydaje się wręcz, jakby reżyser chciał powiedzieć: "ona jest bardzo wrażliwa, inni są de facto jeszcze bardziej dysfunkcyjni od niej". Reżyser popełnił tu jakiś błąd, przekaz filmu nie pokrywa się z rzeczywistym obrazem. A może po prostu improwizująca Rowlands okazała się zbyt dobra w grze swoistego obłędu :) Bądź też - obraz trzeba wziąć w spory nawias...
Oglądając film byłam pod wrażeniem kreacji Geny Rowlands. I owszem, też uważam, że bohaterka to osoba z zaburzeniami psychicznymi, ze schizofrenią. I nie ma na to wpływu funkcjonowanie w rodzinie, posiadanie rodziny, czy wpływ otoczenia. Tak się po prostu dzieje.
Trudno powiedzieć, żeby mąż rozumiał żonę, bo jak tu rozumieć kogoś, kto sam siebie nie rozumie, a jego reakcje są jedną wielką niewiadomą? Życie z taką osobą jest niesamowicie ciężkie i świadomość, że będzie tak zawsze, też jest ciężka.
Więc jeśli, jak sądzi wielu-kobieta jest normalna, tylko przytłoczona codziennością i niezrozumiana, wówczas zgadzam się z Tobą w pełni- Rowlands zagrała zbyt przekonywująco.
Schizofrenia jest po części wrodzona (zaburzona biochemia mózgu), a po części odpowiadają za nią czynniki środowiskowe i wcale nie musi się ujawnić. „Zachorowanie istnieje tylko jako potencjalne ryzyko, które ujawnia się jedynie wówczas, jeżeli stres i obciążenia działają na pacjenta w wystarczającej sile.” I to zostało ukazane w tym filmie. Ciągłe zamieszanie, wybijanie jej z własnego świata, pretensje, presja, krzyk i przemoc drastycznie nasiliły te obajwy. Bohaterka nie robiła nic złego, nikogo nie krzywdziła, nawet jeśli jej zachowania były nietypowe i wydawały się innym irracjonalne. Była łagodna, wrażliwa, delikatna, sama pokazywała czego potrzebuje, poprzez miękkie gesty i słowa, a potrzebowała wyłącznie spokoju, miłości, czułości, bliskości, poczucia bezpieczeństwa… Gdyby nie przemocowy mąż (i jego matka, bo to ich wpłwy był największy), nigdy nie doszłoby do takiego nasilenia objawów. Ogólna znieczulica, brak wrażliwości i zrozumienia, a wszystko na oczach przerażonych dzieci.