MAŁY SPOILER :))
Film bardzo podobał mi się , cały czas trzymał w napięciu. Dziwne jednak to, że ciało dziecka tej
kobiety, było w nienaruszonym stanie a w trumnie samej kobiety były kości. Z reguły nie czepiam
się takich rzeczy, to mnie z lekka rozśmieszyło :) Generalnie film dobry, daję 9/10
Myślę, że błoto zatrzymało proces rozkładu, ale mogę się mylić. Mniej sensowna i pełna niejasności była sama historia Jennet, jej siostry i Nathaniela, którą trochę trudno poukładać w logiczny ciąg.
W zasadzie nie było aż tak źle z tą historią. Przy odrobinie zastanowienia, wszystko mniej więcej układa się w logiczną całość. Jennet była psychiczna, więc jej siostra z mężem zabrała jej dziecko, które potem utonęło wraz z powozem na bagnach. Jennet w rozpaczy popełniła samobójstwo, a potem w ramach odwetu zabiła ich dziecko oraz dzieci z wioski. Ot tyle.
No tak, ale Jennet pisała listy do siostry, więc musiała jeszcze żyć po śmierci Nathaniela. Listy były w domu, więc tu raczej ona nie mieszkała, a jej siostra. To wtedy dlaczego jej duch straszy w domu siostry? Powiesiła się tu, żeby być blisko miejsca śmierci Nathaniela? Czy to może był jej dom? Więc czemu wypadek z powozem był pod domem, jechali aby odwiedzić psychiczną biologiczną matkę przybranego syna? Chcieli powiedzieć prawdę Nathanielowi?
Jak dla mnie za dużo pytań, za dużo pomysłów i za mało odpowiedzi.
Większość listów pisała jak Nathaniel jeszcze żył. Ten o tym że "nie ratowałaś jego tylko siebie" napisała pewnie zaraz po śmierci syna i potem popełniła samobójstwo. Czemu jechali do Jennet nie wiem, możliwe że w końcu postanowili się zlitować i pokazać jej syna. W domu na pewno mieszkała Jennet. Listy były w domu bo były prawdopodobnie nie wysłane. Możliwe że pisala je dla siebie, może w stylu pamiętnika czy wyładowania frustracji. Co do kartek to pewnie je pisała bo miała nadzieje ze syn ją odwiedzi czy coś. Dom na pewno był jej.