Schematyczność tego filmu wręcz powala. Oczywiście w
dzisiejszych czasach trudno w kinie o oryginalność, a twórcy
prześcigają się w produkowaniu remake, sequeli, lub co rusz
to odświeżają stare, kiedyś dobre, dziś już nieco nudne
tematy. Tak samo jest i tym razem. Panowie Goldman i
Watkins sięgnęli po coś co ciągnie się w tym gatunku już od
przynajmniej 30 lat i dla wielu sam pomysł ponownego
dotykania cierpiącego ducha matki, która utraciła jedyne
dziecko, a następnie odbiera nadzieje innych jest bynajmniej
oryginalny. Przecież to wtórność do kwadratu. Może gdyby
twórcy zdecydowali się w którą stronę jechać ze swoim
filmem, czyli czy bardziej przestraszyć widza, a przede
wszystkim zaskoczyć go, lecz na pewno nie taką końcówką,
która nie tyle tu nie pasuje co po prostu wydaje się być
zmontowana na siłę, czy może stworzyć z tego krwisty dramat
(w sensie z krwi i kości), na temat ''jak ciężko odnaleźć się po
utracie najcenniejszego skarbu jakim jest dziecko'', ale nie w
formie telenoweli czy pierdoły ''Dlaczego ja?'', coś by z tego
wyszło. Niestety rozgrzebali coś co na chwilę zastygło,
oprawili to wręcz fenomenalnie, ale o tym za chwilę i wypuścili
na głębokie wody z panem Radcliffe w roli głównej. Efekt
końcowy. Odległe miejsce w rankingu, ogólna średnia taka
sobie (chociaż i tak dosyć wysoka), kreacja Radcliffe, której za
chwilę nie będzie się pamiętać, zniesmaczenie,
rozczarowanie, przewidzenie fabuły, praktycznie do samego
finału, czy irytująca pretensjonalność mieszkańców względem
osoby przybysza. Gdyby nie realizacja, nawet nie uznałbym
tego filmu jako przeciętnego, bo za sam scenariusz mogę
wystawić naciągane cztery. ''Kobieta w czerni'' to typowy dla
kina przerost formy nad treścią.
Niestety nie każdego to porusza, bo większość oczekuje od
horroru zupełnie czego innego. Też tak mam, ale za oprawę
muszę pochwalić to ''dzieło'', bo nie mogę przejść obok niego
kompletnie obojętnie.
Scenografia, wręcz kapitalne oddanie klimatu tamtego
okresu, styl, kontrastowość kolorów, pomimo iż są ubogie w
gamę (np mamy zieleń na ekranie, która jest w kilku
odcieniach, lecz bardzo uwypuklonych), głębia mrocznej
czerni, czy jednolita mglista barwa, FANTASTYCZNE
zdjęcia(!), świetne kadrowanie, tajemniczość, zdarza się, że
element grozy tworzący napięcie, znakomite zbliżenia,
powolne najazdy kamer, szczegółowość i co najważniejsze
muzyka, która potęguje to co ukazuje nam obraz. Ścieżka
dźwiękowa i odgłosy są tu bardzo istotnym elementem, bo
potrafią przyprawić o mały dreszczyk. Lecz jeżeli ktoś nie widzi
w takich klimatach nic szczególnego, to nie zobaczy nawet tyle
w tym dramato - horrorze i uzna go jako nieporozumienie.
Mocną stroną tego przedsięwzięcia jest miejsce w którym
odgrywają się najważniejsze sceny. Dom który ukrywa w
sobie tajemnicę i strach, jest przerażający, zarówno z
zewnątrz jak i w środku. Mokradła, mgła, teren wokół
posiadłości, samo miasteczko w którym czuć atmosferę lęku i
nieufności oraz charakteryzacja postaci to duże plusy. Gra
aktorska jest raczej przeciętna i mało wyrazista.
Szkoda tylko, że ''Kobieta...'' jest dosyć przewidywalnym
filmem, nie wnoszącym treścią nic nowego do gatunku, bo
jest zwyczajnie powielonym, mało skomplikowanym, a przede
wszystkim prosty w odbiorze horrorem. Rzekłbym, ale to już
było i tylko wyglądem zachwyca, dlatego dam 5/10.
Pozdrawiam