o co chodzilo na koncu filmu?Arthur i jego synek zgineli? i poszli do nieba czy o co kaman?
no oni zgineli, pociag ich przejechal. koniec z jednej strony straszny, a z drugiej Arthur i jego syn polaczyli sie juz na zawsze z jego zona. zaczelo sie dla nich zepsze zycie po tym ziemskim...
Chodziło o to, że ta matka dziecka utopionego w bagnie, nigdy nie wybaczy siostrze, że dała mu umrzeć i dalej zabijała. Artur ją widział w jej domu i ot cała tajemnica.
Ja rozumiem to w ten sposób , iż kobieta w czerni za to , że dzięki Arturowi w końcu odzyskała swojego synka odwdzięczyła się w podobny sposób Artur odzyskał ukochaną żonę a jego syn mamę.
Nawet nie patrzałam na to w ten sposób, ale fajne. Ja na początku jak oni tak wstali jeszcze to miałam nadzieje, że jakoś przeżyli, ale potem ta kobieta przyszła a artur, że to jego matka. Mi się wydaje, że ona jednak nie przestała zabijać i, że być może odebrała to tak 'Ok, facet wyciągnął mojego synka, ale nic nie przywróci mu życia! Skoro on nie może być ze mną to inne dzieci też nie będą' ...
Dlatego rozumiem to w ten sposób , ponieważ wcześniej jest pokazane jak Artur wkłada jej martwego synka do grobu czyli dzięki Arturowi Ona odzyskała w końcu swoje dziecko (takie prowadzenie życia pozagrobowego w obu przypadkach).
Przemyślałem to trochę i wydaje mi się że łączenie matki z synem jest bez sensu, gdyż w filmie jest pokazane że te utopione dziecko jest w swoim domu i bawiło się zabawkami. Więc jeśli było w domu to i musiało się z matką widzieć. Ja na miejscu głównego bohatera pojechałbym do jednej miejscowości przed, tam bym kazał wysiąść niani i synowi i poczekał na pociąg do Londynu.
myślę,że z jednej strony dała im spokój - wieczne szczęście całej trójki razem, choć z drugiej... ta ostatnia scena z pociągiem pełnym dzieci nie nastawia zbyt optymistycznie co do zmiany poglądów kobiety w czerni :) jedno jest pewne, ja nie czekałabym na nie wiadomo co, tylko już po pierwszej sesji z kobietą w oknie wracałabym skąd przyszłam. Takie sceny nigdy nie wróżą nic dobrego, a rzucenie się w bagna (sic!) w środku nocy by wyciągnąć trupa? hm... jak film był dobrze zrealizowany, tak ta scena trochę mnie rozśmieszyła, bo na dobrą sprawę, nie sądzę by ktokolwiek był do tego zdolny
Borsaty@ napisałeś, że cyt. "...wydaje mi się że łączenie matki z synem jest bez sensu, gdyż w filmie jest pokazane że te utopione dziecko jest w swoim domu i bawiło się zabawkami. Więc jeśli było w domu to i musiało się z matką widzieć...".
Nie jest bez sensu ponieważ w jednej ze scen Artur mówi do mężczyzny , który pomagał Jemu w wyłowieniu zwłok z bagna , że należy matkę z dzieckiem połączyć , ponieważ błąkają się i muszą się odnaleźć. Również jest w filmie pokazane , iż do miejscowości położonej wcześniej jest ponad godzina drogi i istnieje prawdopodobieństwo , iż Artu mógłby minąć się ze swoim synem. Pozdrowionka
Tak motyw połączenia dziecka z matką mogłem przeoczyć, ale po dziecko i nianię mógł jechać z samego z rana do innej miejscowości. Z resztą gdybym ja miał dziecko nie ryzykowałbym taplaniem się w błocie szukając trupka, tylko uciekał daleko stamtąd.
Nie piszemy tutaj o tym co Ty byś zrobił i co główny bohater mógł zrobić( czego też nie podważam) tylko odpisując na twój post, piszę jak poszczególne sceny były pokazane w filmie i jak Ja je rozumiem (parę postów wcześniej).
Minęło już trochę czasu od kiedy byłam w kinie ale wydaje mi się, że to co zrobiła Kobieta w Czerni z wdzięcznością nie miało nic wspólnego. Gdzieś w filmie było chyba powiedziane, że jak kobieta się ukazuje to giną dzieci. Ukazała się Arturowi więc wiadomo było, że zginie dziecko albo dzieci. Dla Artura słuszne wydało się działać, a więc połączyć zrozpaczoną i wściekłą matkę z dzieckiem. W moim rozumieniu owo połączenie miało zakończyć to co robiła kobieta w czerni albo przynajmniej uratować dziecko. Tyle, że działania te przyniosły w moim odczuciu wręcz odwrotny skutek. Dziecko nie wychowywało się z biologiczną matką, nie znało jej i w chwili "połączenia" powiedziało, zdaje się "nie jesteś moją mamą" czy coś takiego. Więc chyba jeszcze spotęgowało jej ból - nie dość, że rozpaczała po śmierci dziecka, to jeszcze te dziecko nie chce jej znać.
Końcowe sceny pokazują dobitnie, że to co Artur próbował zrobić nie odniosło żadnego skutku. Mało tego, mam wrażenie, że owa kobieta była zła, że Artur ratował dziecko i przez to nie dostało się ono w jej łapy. Jej końcowa mina jakoś nie ukazuje wdzięczności.
Zresztą co to za wdzięczność zabić kogoś. Synek Artura nie znał swojej mamy więc był w nieco innej sytuacji niż pozostałe zabierane przez kobietę dzieci. Gdyby chciała się im odwdzięczyć pozwoliłaby im odejść, bo właśnie na uratowaniu swojego dziecka zależało Arturowi najbardziej. Niemniej jednak to co zrobiła doprowadziło niejako do "szczęśliwego" zakończenia, bo rodzina była w zaświatach razem. Ale jej mina z końca filmu bardziej super nerw wskazywała.
Powyższe "wypociny" to tylko moja opinia:) jak widzę jedna wielu:)