Film w dość klasycznym, brytyjskim stylu. Moczary, bagna, stara willa. Akcja rozkręca się bardzo powoli, aby zbudować odpowiedni poziom napięcia. Jest kilka niedociągnięć i nieścisłości, chociażby kwestia przypływu, ale nie czepiam się szczegółów. Mnie się całkiem podobał. Naturalnie nie śni mi się po nocach, ale nie uważam czasu za stracony. Poza tym nie przeszkadzał mi aktor grający głównego bohatera, może dlatego, że nie oglądałam nigdy Harrego Pottera. Całkiem przyzwoite widowisko. Pozdrawiam.
Mogłabyś wymienić te nieścisłości?
Co do przypływu, to właśnie zgłosiłem ciekawostkę do usunięcia, gdyż woźnica i Sam Daily mówią o "tide" - 15:00 i "late tide" - przed 23:00. A w Wikipedii wyczytałem, że pływy mogą być co kilka godzin.
Nie rozumiem dlaczego woźnica utknąłby na cały dzień gdyby przyjechał o 15:00, a nie tylko na te 2 godziny do 17:00 i jeśli o to chodzi, to zgodziłbym się z Tobą, tylko te 2 wypowiedzi o przypływach są tak wyraźnie zaakcentowane, że bardziej podejrzewam naszą niewiedzę, niż tak trywialny błąd.
Ktokolwiek. Dopiero teraz zauważyłem, że oglądałaś film ponad rok temu i oczywiście nie wymagam, żebyś go tak dokładnie pamiętała.
Nikt nie odpisuje o nieścisłościach, to pozwolę sobie wyjaśnić.
Poczytałem o wyspie, na której kręcono film. Przypływ ('tide') kończy po południu. Przez kilka godzin wyspa jest "dojechalna", po czym następuje drugi przypływ ('late tide') trwający do nocy (w filmie do 23:00).
Woźnica utknąłby na cały dzień, gdyż pierwszy pływ trwa do około 17:00 więc woźnica musiałby na wyspie zostać od rana do 17:00. Woli odjechać i wrócić około 17:00.
Mam zamiar bronić logiki tego filmu, stąd chciałbym, żeby ktoś wymienił inne błędy.
Końcowe ujęcie na bed łumen zostało wielokrotnie zinterpretowane w innych dyskusjach. IMHO pozostaje zła, a Radclifffe jej się wymknął, co zaowocuje jeszcze większą zaciętością w porywaniu dzieci.
Za miesiąc sequel, to się wyjaśni.