Po pierwsze uderza w oczy przygnębiająca scenografia i przaśna charakteryzacja. Te sztuczne brody i peruki aż dają po oczach. Po drugie to nie jest dramat historyczny, tylko romans kostiumowy.
Żadnych wątków politycznych i historycznych w tym filmie nikt nie najdzie... Szkoda pisać. Gniot do potęgi.
Chcecie obejrzeć ładnie podaną historię panowania Henryka VIII obejrzyjcie sobie serial: http://www.filmweb.pl/f313990/Dynastia+Tudor%C3%B3w,2007
zgadzam się w 100%. Oglądałam to chyba w trzech podejściach, bo normalnie zasypiałam. W porównaniu z "the tudors" widziałam tylko nudę, i niesamowite skróty. Oczywiste jest że film pełnometrażowy musi poakzać skrót, no ale przeparszam,najpierw pół filmu trwa dyskusja że trzeba uwieść króla, potem król przyjeżdża i Anna go uwodzi ale jej sie nie udaje.Potem siostry jadą na dwór,okazuje się ze ta istotnijsza część jest tak streszczona że nie znajać historii, nie wiem czy bym to wszystko zrozumiała. Sprawa Katarzyny i oderwania sie od kościoła, to moze ze dwie krótkie sceny. Potem okazuje się ze Henryk już wie że Anna z nim pogrywa, a w następnej scenie bierze z nią ślub. Każda następna scena to sparwa kolejnej ciąży i jej finału.Aż do końca, zlepek jakiś scen luźno ze sobą połączonych. No nie wiem, takie są moje warażenia, chociaż możliwe że coś przespałam.
aha, a sprawa kostiumów... no chyba każdy sam widział....
polecam oglądać filmy w kinie a nie w DivXie, trudniej zasnąć i publiczność pomaga reagować w odpowiednich momentach ;)
osobiście nie chodzę do kina na lekcję historii i ten film naprawdę dostarczył mi niemałej satysfakcji. To prosty w sumie film o ludziach, o ich małości, chciwości, głupiej zawiści i... siostrzanej miłości a nie kolejna kurczowo trzymająca się faktów produkcja Wołoszańskiego. Prosty, ale świetnie zrobiony film.
A poza tym co scena to żart. Momentami aż mi się Monty Python przypominał :) Film był przezabawny w sprowadzeniu wszystkiego do salonowych gierek o to, kto dosiądzie królewskiego... rumaka. Kapitalne zagranie, że postać króla została zredukowana do wystającego z korony fallusa ;)
Cieszyły żarty w drobnostkach, w spojrzeniach, w pomysłach reżyserskich i operatorskich. Diabelnie zabawna, inteligentnie inscenizowana i przepięknie sfotografowana historia. Słowem kawał dobrej roboty.
"...trudniej zasnąć i publiczność pomaga reagować w odpowiednich momentach ;)"
Widzisz, ja lubię filmy na których sie śmieję bez podpowiedzi siedzącej koło mnie gawiedzi zapobiegającej przyśnięciu. Poza tym że w kinie się nie śmiali bo nie było z czego.
Naprawdę nie wiem gdzie te żarty rodem z Monty Pytona;)
miałem raczej na myśli delikatny przytyk, że nie wystarczy patrzeć, żeby widzieć i może wtedy ktoś, kto siedzi obok i nie ogląda filmów tak jak ty może zwrócić ci uwagę na coś, czego nie dostrzegasz.
A to, że trafiłeś na widownię, która razem z tobą nie łapała żartu, nie znaczy, że go tam nie było :)
daleki też jestem od tłumaczenia kawałów - wydaje mi się to krępujące i bezcelowe, skoro je widziałeś i nie wywołały reakcji - zdaje się, że śmieszą nas różne rzeczy
Pamiętam jak fatalnie mi się oglądało "porozmawiaj z nią" Almodovara i śmiałem się zawsze w innych momentach niż reszta publiczności. To po prostu nie mój klimat i nie łapie tego kina ale jest publiczność, która bezbłędnie je odczytuje.
zgadzam się z Poprzednikiem. film jest bardzo dobry i bardzo ciekawy. faktem jest że raziły skróty i niedociągnięcia, lecz w takim filmie nie da się wszystkiego zawrzeć. film bardzo klarownie przedstawie sytuację rodu Boleyn.
ja jestem usatysfakcjonowana.