Bez zbędnych scen, przyjemnie się ogląda, nie ma "zapychaczy", kolejne sceny gładko przechodzą jedna po drugiej, tworząc świetną całość. Scarlett jako Maria generalnie nudna, bezbarwna... ale też taką rolę miała- delikatna, subtelna, wrażliwa, zawsze podporządkowana woli rodzeństwa(Annie)/rodziców/króla (kolejność przypadkowa ;P). Portman prezentuje najlepszy z możliwych, prawdziwy kunszt i popis aktorskich umiejętności- "bez władzy i pozycji miłość nie ma wartości...". Z konsekwencją i uporem pokonuje trudności, by dostać to, czego pragnie. Rola Anny, ta ambicja i walka, to na pewno jest jedna z najlepszych w życiu Natalie. Co prawda pod koniec trochę szwankuje u niej duma, ale chyba każdy poczułby lodowaty pot spływający po karku, gdy stoi nad nim kat...
Eric Bana też dobry w roli króla, choć tu raczej chodziło o te kochanice, niż jego samego. Polecam polecam polecam, choćby dla samej Natalii i fabuły!