Czego oczekuję od filmów o tematyce historycznej? Prawdy.
Oczekuję potwierdzenia faktów, ukazania ich widzowi, który nie był świadkiem wydarzeń historycznych, tego co się wydarzyło. Jakiegoś rozdziału egzystencjalnego człowieka na świecie sprzed dziesiątek czy setek lat. Aby zmaterializować w jakiś sposób wyobrażenia.
The Other Boleyn Girl, tudzież Kochanice króla [tytuł absolutnie mi nie odpowiadający]
zyskał u mnie to, na co nie zasłużył gdybym kierowala się wymaganiami co do dramatu historycznego.
A jednak. Tym razem, fakty historyczne odeszły na bok, zupełnie nie miały znaczenia. Znaczenie miało tylko to, do jakiej tragedii doprowadziła żądza wpływów, szacunku, i bogactwa. Wpierw dwie, bliskie, ukochane sobie siostry stają na przeciw siebie.
Siostry niegdyś wzajemnie się miłujące, stają się kobietami bezwzględnymi. Zakłamanie i hipokryzja jaka płynie z ich wzajemnych słów, jest wręcz nie do uwierzenia, dla mnie. Nie wyobrażam sobie, abym miała coś takiego uczynić własnej siostrze.
Zniszczyć, upokorzyć, ranić i jeszcze mieć odawgę spojrzeć jej w oczy.
Walka o względy i uczucia tego samego mężczyzny zmieniła obie siostry. Na dodatek za knucie i intrygi sióstr, życiem zapłacił ich brat.
Nie chcę wyjść na feministkę, która nie ma faceta, czy coś w tym rodzaju, ale wina za to wszystko to wina mężczyzn.
Dwóch. Wuja Anny i Marii oraz Króla.
To oni dwaj doprowadzili do zniszczenia, niewinnych, łagodnych i kochających się sióstr, to oni doprowadzili do całej bezwzględności, oni doprowadzili do szaleństwa Anny. Oni doprowadzili do despracji obu sióstr, i to oni doprowadzili do śmierci Anny i George'a.
Największymi ofiarami dworskimi właśnie było to nieszczęsne rodzeństwo Boleyn
Film z czystym sumieniem oceniam na 7/10. Może byłaby wyższa lub niższa gdybym znała książkę P. Gregory. ale tak niestety nie jest.
A szkoda.