Film jakiś taki niemrawy, niby duzo się dzieje, ale fabuła nie wciąga, może dlatego, zem facet.Chociaż szczerze przyznam, ze widziałem produkcję o Henryku VIII z Rayem Winstonem i Helena Bohnan-Carter w rolach głównych i tamten przypadł mi do gustu. Może dlatego, że Eric Bana jako Henryk VIII jest bezbarwny - każdy kto choć troche interesuje sie historią, wie, ze tak krwistej, budzącej sprzecznych uczuć postaci nie ma na kartach podreczników,az tak znowu wiele. No cóż trudno...nie jest on jednak w tym filmie najważniejszy, najważniejsze są dwie siostry Anna i Maria grane przez Portman i Johansson, które aktorsko spisują się nieźle, aczkolwiek ich perypetie jakoś nie ujęły mnie za serce. W tle wyróżnia się Karen Scott-Thomas.
Kostiumy są ok,choć ducha epoki niezbyt czuć. Sprawy wielkiej polityki zostały maksymalnie uproszczone, niepohamowana męska chuć Henryka VIII zdaje się być motorem wszelkich zdarzeń w filmie, przynajmniej w jego fazie dworskiej.Nie uwierzyłem w urażoną dumę Anny Boleyn, nie uwierzyłem opętanie przez pożądanie Henryka VIII, nie uwierzyłem w ten film. Nie chcę być rzecznikiem,adwokatem męskiego rodu, ale podejrzewam, że nie przypadnie do gustu zbyt wielu przedstwicielom brzydszej częsci ludzkości.
4/10