Tak mocno waham się między oceną 5, a 6. Potencjał był znacznie większy, a całość niestety jest dość płyta mimo ciekawej koncepcji. Poszczególne wątki z pętlą czasową i światami równoległymi są fajne, ale nie rozwinięte do końca. W ogóle za dużo wątków wpleciono, czasem zbędnych np.ojca. Przez natłoczenie właśnie tego wszystkiego film nie potrafi poruszyć. Tu mamy chwile o ojcu, za chwilkę trochę banalnego romansu i chwilę później o losach przyszłości itd. Reżyser powinien się skupić na jednym głównym wątku, a nie skakać co chwile i wplatać jakieś kompletnie zbędne dla fabuły motywy. I wychodzi taki ni pies ni wydra. Główny bohater też był słabo napisany i zagrany. Przydałby się lepszy aktor, bo ten robi tylko przestraszoną minę przez cały film. A motywacje jego postaci też takie dziwne. Najciekawiej wypadają chyba dwie postacie kobiece. Czasem nuży, ale generalnie znośnie się ogląda, a pod koniec nawet bardziej wciąga, ale znowu happy-end wszystko psuje.
Godding jest fajnie napisaną postacią, zgoda. Christiana - jak dla mnie za płytko narysowana, żeby móc ją ocenić. Sama dziewczyna może być w porządku, ale zbyt słabo ją znamy, żeby coś powiedzieć. Na pewno ciekawska, otwarta na świat :-D
Sam Colter Stevens... Jego postać wydaje mi się taka... Poszarpana? Jakby sami twórcy filmu nie do końca wiedzieli, czego chcą od Gyllenhall'a. Że robi non stop przestraszoną minę? Przy pierwszym przeniesieniu nie wie gdzie jest i o co chodzi. Przy drugim i następnych wie, że ma osiem minut i zaraz...
I wie, że to piekło się nie zakończy, dopóki nie znajdzie zamachowca.
Też bym miała minę...
Ciekawi mnie natomiast postać tego faceta o kulach. Pod koniec jest strasznie zdeterminowany, żeby zachować Colter'a przy "życiu" i wykorzystać do kolejnej misji z użyciem Kodu. Ale Godding mówi, że Colter najlepiej pasował do Sean'a. Więc nie ma pewności, czy zdołałby przeskoczyć w inne ciało?
W te rozmaite rozważania na temat pętli czasowych i alternatywnych rzeczywistości nie będę się wdawać, za głupia na to jestem :-D Dla mnie on po prostu zmienił bieg czasu.
Ale już wiem, czemu film nosi tytuł "Kod nieśmiertelności":
Colter cofnął się w czasie, zapobiegł zamachowi i umarł. W stworzonej przez niego rzeczywistości, gdzie pociąg nie został wysadzony, nadal żyje strzęp jego ciała z jego świadomością. Teoretycznie można go wysłać w przeszłość ponownie, żeby znów zapobiegł jakiemuś wydarzeniu, dzięki czemu zmieni bieg czasu... I pozostanie żywy.
Także w zasadzie Colter jest nieśmiertelny.
Tylko ja bym kopnęła taką nieśmiertelność w kość ogonową...
No, nasz tytuł nawiązuje bezpośrednio do zakończenia. W sumie dopiero po obejrzeniu filmu można stwierdzić, że jest nieco takim spoilerem xD.
Do tych postaci odnośnie jeszcze - właśnie ten murzyn z kulą był najsłabszy chyba. Typowy "niegodziwiec". Co kłamie i myśli o zyskach i o sobie. Postać bardzo schematyczna. Żeby uwydatnić, że to ten "zły"dodali mu jeszcze brodę - żeby nikt nie miał wątpliwości :P.
Właśnie to takie trochę głupie - jedne kwestie wyjaśniają, inne nie. Jak im wygodniej ;). Tak ni w dupe ni w oko, jakby sami nie wiedzieli. A ogólnie to parę niezrozumiałych regułek o fizyce kwantowej rzucił doktorek- najłatwiejszy chwyt, bo z założenia nikt i tak nie zjarzy o co kaman.
A wracając do głównej postaci - okay, w pierwszej scenie to zrozumiałe. Ale potem zamiast okazywać wściekłość, czy cokolwiek innego, to on tylko takie kretyńskie przestraszenie. Cały film jedzie na jednej minie. To już bardziej los tej dziewczyny mnie ciekawił - kim ona była, czy wtedy za pierwszym razem przeżyła itd. A w sumie happy end do przewidzenia.
Generalnie film do obejrzenia, miejscami ciekawy, ale twórcy się pogubili. Nie wiadomo, czy to actioner miał być, trochę thriller, trochę o pętlach czasowych - wszystkiego po trochu w efekcie daje tak trochę nic :P.