Uwaga, spoiler dla tych co nie oglądali. Rozwodzicie się w tasiemcowatym wątku o alternatywnych rzeczywistościach, o kontinuum czasoprzestrzennym a tymczasem kompletnie nie o to w filmie chodziło. Po zamachu zgrana pamięć pasażerów jest wgrywana do świadomości kolesia w puszce. I nie ma mowy o żadnym cofaniu się w czasie i alternatywnej rzeczywistości - film opowiada wyłącznie o zdarzeniach które miały miejsce PO zamachu. Odgranie kilkukrotnie scenki (8 minut) oczywiście przyczynia się do ujęcia sprawców, lokalizacji przyczyny itp. Moim zdaniem fajny pomysł na film, nareszcie coś nowego. Ale ta brednia na koniec, w której okazuje się, że tak naprawdę to było cofanie się w czasie a nie odgrywanie scenki we łbie Jarheada jest kompletną głupotą, przekombinowaniem i film z 4/10 otrzymuje ode mnie 2/10. Każdy kto nie rozumie różnicy między odtwarzaniem zapisu pamięci od cofnięcia się w czasie i zmiany biegu wydarzeń nie powinien oglądać takich filmów bo są po prostu zbyt skomplikowane.
To prawda. Ta końcówka z happy endem mocno naciągana. Ale film i tek mi się podobał :)
Widac ty nie kumasz o co chodzi. Wszyscy mysleli wlasnie, ze to dziala tak jak napisales, a tu niestety okazuje sie ze nie - wyslany na koniec mail swiadczy o tym ze jak to okreslil sam bohater - "Kod niesmiertelnosci dziala jeszcze lepiej niz zakladali". Wyglada wiec na to ze tak naprawde zrobili cos co nie tylko wgrywa konkretna sytuacje do mozgu, ale tez powoduje jakies zaburzenia w czasoprzestrzeni - DZIALA INACZEJ NIZ ZALOZYLI - w koncu to fizyka kwantowa, ktora jest skomplikowanym i trudnym tematem i nie wiadomo jakie skutki rodzi zabawa takimi powaznymi sprawami. Tak przynajmniej ja to odebralem.
No niestety, sam fakt, że twórcy filmu chcą nam coś wmówić, nie znaczy, że to się trzyma kupy. Bo nie trzyma. Założyciel tematu ma stuprocentową rację. Odtwarzanie filmu na dvd nie spowoduje zmian w rzeczywistości, a tym niejako było owe osiem minut. Rozgrywało się li i jedynie w mózgu głównego bohatera i nie ma takiej siły, która byłaby w stanie nagiąć w ten sposób realne wydarzenia.
Oho, widze specjalista od fizyki kwantowej sie znalazl :D Pytam sie skad wiesz w jaki sposob mozna przeniesc sie do alternatywnej rzeczywistosci? Zapewne sam Einstein ci powiedzial :D Nalezy to traktowac jako film S-F i niech takim pozostanie. To czy to jest mozliwe czy tez nie, nie oznacza ze tworcy filmu nie mogli stworzyc takiego, a nie innego zakonczenia popyszczajac wodze fantazji. Rownie dobrze moge powiedziec ze Luke Skywalker niszczac Gwiazde Smierci nie powinien przezyc uciekajac z niej poniewaz masa wlasna Death Star przy takiej eksplozji byla zbyt duza. I co? Od razu mam mowic ze zakoncznie jest glupie?
Zgadzam się. Te ostatnie dwie minuty psują całość, chociaż nie aż tak znowu bardzo. Można przymknąć oko, aczkolwiek film faktycznie powinien kończy się w chwili, gdy główny bohater "rozpoczyna" nowe "życie". Wtedy byłoby w 100% OK.
Nie zrozumieliście końcówki. Dla mnie to dwie rzeczywistości. Pierwsza prawdziwa, w której pociąg wybuchł, ale dzięki kodowi zapobiegli kolejnemu zamachowi i druga, która dzieje się w głowie Coltera, w której uratował pociąg, sądził on, że po 8 minutach zginie, ale najwidoczniej gdy Goodwin odłączyła aparaturę podtrzymującą życie spowodowała, ze pozostał on w tym świecie na zawsze. Fizycznie już nie żyje, ale duchowo dalej jest w kodzie nieśmiertelności, nie wiem jak dokładnie to ująć, ale napewno nie jest tak, że cofnął się w przeszłość i żyje teraz jako ten nauczyciel. To wszystko dzieje się tylko w jego umyśle, pociąg wybuchł w prawdziwym świecie. Poza tym to film scifi, więc nie czepiajcie się, że coś jest nierealne. Dla mnie świetny film 8/10
Osobiście w podobny sposób tłumaczyłem sobie zakończenie. Uratowanie pociągu i jego pasażerów nigdy nie miało miejsca w świecie realnym. Colter został odłączony od aparatury podtrzymującej życie i po prostu umarł. Późniejsze wydarzenia(życie jako nauczyciel) możemy zwyczaje uznać za jakiegoś rodzaju zaświaty i tyle.
Widzę, że tu niektórzy nie zrozumieli filmu. Ci z początku tematu :D
Ten świat w którym on żyje jako nauczyciel jest innym światem. Znaczy zagmatwane to i gdybym się rozpisał mógłbym się tez zgubić. Ale sam mówił, że oni tam mają zmarłego jego i będą dopiero wykorzystywali. Znaczy to samemu trzeba myśleć :)
Ale co ma piernik do wiatraka? Duchowo to on sobie może być, gdzie chce, zakończenie pokazuje jednakże, że ta jego "duchowość" niejako zmieniła naszą rzeczywistość. A to już jest kompletna bzdura.
bzdury to Ty piszesz - jaką "naszą" rzeczywistość? w filmie jest czarno na białym: RÓWNOLEGŁA RZECZYWISTOŚĆ - inny świat, inni ludzie. Doktorek mówił to otwarcie tyle, że miał gdzieś ich życia bo "jego" rzeczywistość jest najważniejsza. Koleś umiera w rzeczywistości z której go wysyłali, zostaje w głowie kolesia ze świata równoległego.. mniejsza już o to czy to fizycznie możliwe, żeby tam trafił w pierwszej kolejności ;)
Rozumiem, że ta część, w której tłumaczono, iż ci ludzie już zginęli, ponieważ to w ogóle NIE JEST ŻADNA RZECZYWISTOŚĆ, RÓWNOLEGŁA TYM BARDZIEJ, a jedynie PROJEKCJA OSTATNICH OŚMIU MINUT CZYICHŚ WSPOMNIEŃ, ominęła cię kompletnie?...
ciekawe tylko skad mieli wspomnienia trupow na temat tego co sie dzieje poza pociagiem, np o tej furgonetce
Polecam jeszcze raz obejrzeć film, bo była o tym mowa. Cała rzecz jest oczywiście mocno naciągana, ale da się to przełknąć. O tyle jednak, o ile w to można uwierzyć podobnie jak w czary w Harrym Potterze albo trupy ożywiane wirusem w opowieściach o zombie, to zakończenie stoi w kompletnej sprzeczności z tym, co nam tak mozolnie od początku całej historii tłumaczono.
Edit: chociaż nie, w sumie masz rację. Z tą furgonetką to już faktycznie było przegięcie.
Na przyszłość odradzam oglądanie filmów z napisami tłumaczonymi przez 10 latków...
PROJEKCJA - tak, ale jaka projekcja - z tych wspomnień zmarłej osoby wyłaniała się rzeczywistość równoległa (to nie były wspomnienia, ani symulacja), poczytaj o mechanice kwantowej, stanie splątanym (o czym mówi Dr Rutledge) i ogólnie najnowszych teoriach może to przyniesie trochę wskazówek o co twórcom filmu chodziło.
Abstrahując od faktu, że żadnych napisów do niczego nie potrzebuję (pechowo trafiłeś na zawodowego tłumacza), nigdy nie oglądam filmów ściąganych z sieci - nienawidzę tego, między innymi dlatego, że brzydzę się piractwem. Ale do rzeczy: nie ma takiej siły na niebie ani na ziemi, która wmówiłaby mi, że z odtwarzania ostatnich ośmiu minut wspomnień zmarłej osoby może wyłonić się równoległa rzeczywistość. NIE MA. Teorii może sobie być skolko ugodno, są nawet tacy, co wierzą w kosmiczne morsy... ja wolę twardą logikę.
Dołączając się do przedstawiania różnych interpretacji. Ja widzę film jako luźną interpretację jednej z teorii kwantowych, mówiących, że wszechświat nieustannie się "dzieli". W fizyce kwantowej, obiekt (cząstka) może znajdować się w superpozycji, czyli pryzmować wiele stanów jednocześnie. Przy pomiarze stan jest ustalany. Otóż niektóre interpretacje tego zjawiska polegają na przyjęciu, że wszechświat się dzieli na wszechświaty o różnych wynikach tego pomiaru. Pamiętacie może takie drzewka prawdopodobieństwa ze szkoły średniej? Rysowało się "rzut monetą" i dwa rozgałęzienia. Potem jeszcze raz (bo rzucamy jeszcze raz) i znowu itd. Mniej więcej (a raczej mniej) podobna sytuacja.
Teoretycznie nie ma prawa fizycznego zabraniającego podłączenia gościa do komputera i nie ma też prawa zabraniającego wysłania go w przeszłość. "Teoretycznie", tzn. na przeszkodzie stoi prymitywna technika, małe ilości energii i (być może) brak/nieistnienie egzotycznej materii (o masie < 0). Niemniej takie konstrukcje są dopuszczalne z punktu widzenia teorii względności.
Więc film luźno korzysta z tych teorii - takie połączenie podróży w czasie z równoległymi rzeczywistościami. Inna sprawa, że przeniesienie się w tył w czasie i popłynięcie nurtem "tamtego wszechświata" uniemożliwiałoby powrót.
W zasadzie to piszę trochę bez sensu. Piszę o nawiązaniach do fizyki, choć mają one znaczenie drugorzędne. Moim zdaniem ostatnia scena była całkowicie niepotrzebna. Lepszym zakończeniem była śmierć bohatera i uratowanie miasta przed tylko jedną bombą. Owszem, jeśli pociągniemy wątek równoległych wszechświatów to gościu mógł sobie w nim żyć skoro już się w nim znalazł.
tylko że on tego smsa wysłał w swoim świecie, w którym się właśnie znajdował, i w tym samym świecie został on odebrany przez Goodwin^^
Zakończenie jest takie bo takie spodobało się wymyślić scenarzyście. To tylko film i aż film. Nie musi być logiczny ani poukładany jak akta IPN'u. W tym serwisie jest z 1000 filmów bardzo dobrych i ocenionych bardzo wysoko dlatego, że do widzów przemówił ich głęboki symbolizm, albo otwarta na domysły widza struktura.
A co jeśli zakończenie miało być puentom coś w stylu "czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko" Jak bym chciał być logiczny to mógłbym cię zapytać skąd masz pewność że tak właśnie działa ten system który opisałeś, "że przeciek" między rzeczywistościami pokazany w zakończeniu nie był możliwy?
Z tego co ja dowiedziałem się o rzeczywistości z lekcji fizyki to, to że nie może istnieć bez obserwatora. Nie ważne czy były to wspomnienia zgrane do faceta w puszcze czy jakiś kod w pamięci komputera, ważne że główny bohater będąc nie całkiem martwy i mogąc się komunikować z tu i teraz uczestniczył w tych wirtualnych zdarzeniach. Będąc ich naocznym świadkiem urzeczywistnił je. Zgodnie z prawami fizyki te zgrane obrazy stały się pełnoprawną rzeczywistością. A skoro tak to fizyka, fantastyka popularno naukowa opisuje setki sposobów na przeskok z jednej rzeczywistości do innej chociażby tunele nad przestrzenne, ansible , aiua z Avatara - temat rzeka.
Oczywiście scenarzysta mógł o tym wcale nie myśleć pisząc zakończenie, może chciał po prostu ładnie zakończyć historię miłosną w tym filmie, albo nagrodzić głównego bohatera za niezłomność.
Jakiekolwiek były motywy powstał film bardzo dobrze zbalansowany, poruszający ciekawe kwestie nie za bardzo eksplorowane jak do tej pory w kinie, kino nie banalne ale łatwe w odbiorze, ze sprawdzonym w podobnych produkcjach typem bohaterów. Nie dla wybranych koneserów logicznych do bólu obrazów ale dla wszystkich. Gorąco polecam obejrzeć. Moja ocena 9/10.
Scenarzyści też muszą (a przynajmniej powinni) trzymać się jakiejś logiki. Tylko tyle lub aż tyle.
Wiesz może co to takiego gatunek homo sapiens? Poczytaj sobie. Nie wszyscy chodzą do kina tylko po to, żeby nażreć się popcornu.
Nie bardzo rozumiem do kogo to bylo. Ja akurat nie chodze do kina tylko ogladam filmy na DVD - taniej wychodzi.
Droga owczarnio - ekspertko od fizyki kwantowej - zamiast polemizowac co jest realne, a co nie proponuje zebys sobie obejrzala moze jakis film historyczny, albo komedie. Z pewnoscia nie bedzie tam elementow, ktore podwazaja twoje nieomylne zasady postrzegania swiata.
Ty mi już lepiej nic nie proponuj... Obejrzyj jedną dziesiątą tego co ja, to może za jakieś sto lat zaistnieje szansa na rozmowę. Póki co mogę się z ciebie tylko pośmiać.
Pytanie za 100 punktow - skad ty mozesz wiedziec ile to ja filmow obejrzalem? Argumenty ci sie skonczyly pani fizyk ze wyskakujesz juz z takimi tekstami? Co do smiania, to ja wyluzuje. Spuszcze na twoj temat jedynie zaslone milczenia.
No tak, teraz wszystko jasne. Jak tu czegokolwiek wymagać od człowieka, który nie opanował nawet umiejętności czytania ze zrozumieniem. Film też pewnie z napisami oglądałeś? To już się niczemu nie dziwię. Bez odbioru.
"Ale ta brednia na koniec, w której okazuje się, że tak naprawdę to było cofanie się w czasie a nie odgrywanie scenki we łbie Jarheada jest kompletną głupotą"
No właśnie tak nie było. Na początku to tylko 8 minut odtworzone z pamięci. Przecież on uratował dziewczynę w bodaj trzecim "podejściu", a jak wrócił, to Goodwin mu powiedziała, że ona nie żyje. Że to co zrobił w tamtym świecie, nie ma wpływu na świat rzeczywisty. Dopiero na koniec się okazało, że cały ten kod działa lepiej, niż im się zdawało.
Nie zauważyłeś, że cała akcja rozgrywała się po wybuchu pociągu i do tego stanu wracał główny bohater.
Dopiero końcowa scena zaczyna się od porannych wiadomości i przyjścia pani Goodwin do pracy. Dostała z równoległego świata smsa, że usłyszy dziś o katastrofie do której nie doszło.
Poza tym nie warto się tak napinać przy filmach sci-fi i twierdzić, że coś jest naciągane. ;)
Kod działa lepiej? To znaczy jak? W jaki sposób dwa sprzężone ze sobą, dzielące się wspomnieniami mózgi (w co ostatecznie można jeszcze uwierzyć, wszak myśl ludzka to nic innego jak impuls elektryczny) miałyby zmienić realny bieg wydarzeń Hę? Jeśli według Ciebie istnieje taka możliwość, to oświeć mnie, proszę. Chętnie poczytam. Czy jeśli jakiś grubas będzie sobie non stop wyobrażał siebie jako chudzielca, to jego marzenie się urzeczywistni ot tak, ponieważ jego mózg wysyła taką projekcję? Czy jeśli obejrzysz film o Spider-Manie, a następnie zaczniesz śnić o jego przygodach, pojawi się on u Twoich drzwi? No weź się logicznie zastanów...
Jakie to ma znaczenie dla tego filmu, komentujemy sc-fi jak fiction? To nie jest dokument z BBCKnowledge o światach równoległych. W filmie zwłaszcza takim nie musi być wszystko w 100% logiczne a będąc uczciwym to wyjaśnienie venez pod względem logiki pasuje mi dużo bardziej niż stawiane przez ciebie wątpliwości - pro forma - trolling?
Mogę zrozumieć że film tego typu nie przypadł komuś do gustu, ale doszukiwanie się w obrazie tego typu jakichś wyjaśnień naukowych zagadnień - bezsens. Stawianie mu dwóch czy trzech gwiazdek bo spojrzenie na zagadnienie scenarzysty czy reżysera nie pokrywa mi się z moim widzi mi się zasłyszanym "w PGR-rze w kolejce po ziemniaki" kolejny bezsens.
Nie, no sorry, ale argument ze sci-fi jest kompletnie z dupy. Nikt nie lubi, jak się robi z niego idiotę. Btw, a co to jest "pro forma trolling"?
A gdybyś pofatygował się nieco (przez grzeczność nie dodam, że widać jesteś jednak bardzo mało wymagający), wiedziałbyś, że oceniłam ten film jako dobry, co nie zmienia faktu, że zakończenie jest jawnym gwałtem na logice. To tyle w temacie.
Przepraszam tym bardziej nie jestem wstanie pojąć dlaczego dobijasz gwoździ obrazowi który tak wysoko oceniłaś. Jaki to ma sens poza samym pisaniem kolejnych postów.
I przepraszam faktycznie nie zwróciłem uwagi na to, że trzeba cię brać za fana tego filmu. Mam nadzieję, że trochę mnie twoje pisanie usprawiedliwia?
Słyszałeś kiedyś o czymś takim, jak dyskusja? FORUM dyskusyjne? Właśnie na czymś takim jesteśmy, dlatego wymieniamy opinie.
I nie, nie jestem fanką tego filmu. Ale nie jestem też bezkrytyczna. Oceniłam go wysoko, ponieważ był bardzo dobry, z jednym zastrzeżeniem. Co w tym takiego dziwnego?
hehe, niezły jesteś :)))
Przypomniało mi się, jak jeden komik w brytyjskim kabarecie nabijał się z "bystrości" swojej żony. Oglądali Supermana i ona nagle się naburmuszyła i mówi tak:
- Lois Lane mnie wkurza.
- Dlaczego?
- Spędziła pod wodą 15 minut, nieprzytomna, potem frunęła w powietrzu, wyschła i popatrz – włosy i makijaż są nietknięte. :))))
Czy Ty naprawdę nie odróżniasz rzeczywistości od fikcji? To niestety mam dla Ciebie złą wiadomość: Garfield to bujda, bo nie ma świecie kota, który gada ludzkim głosem. Władcy Pierścieni też jest strasznie naciągany, bo przecież drzewa nie chodzą. No, pokaż mi choć jedno takie. I oczywiście E.T. też jest badziewny, bo dzieci nie mogą latać na rowerach. :)
Chyba nie przeczytałeś ostatniego zdania mojego poprzedniego posta. To jest sci-fi, a nie film dokumentalny. Nie warto się tak napinać. Skoro scenarzysta sobie wymyślił, że jeden świat wpłynął na drugi, to jego prawo. To, że dzieją się tam niemożliwe rzeczy nie oznacza, że coś jest nielogiczne.
Po pierwsze, jestem kobietą. Po drugie, owszem, odróżniam fikcję od rzeczywistości, co nie przeszkadza mi wymagać od twórców odrobiny logiki, albowiem - uwaga, odkrycie! - fikcja również powinna ją zachować. Zwłaszcza jeśli aspiruje do miana naukowej. Tak więc jeśli zakładamy, że bohater jest supermenem i może wszystko, przy czym dajemy mu ograniczenie, że np. zabija go tylko kwas siarkowy, to nie możemy go później tym kwasem oblać i udawać, że nic się nie stało. Jesteś w stanie to pojąć? Skoro twórcy filmu stawiają sobie jakieś ramy, to muszą się potem ich trzymać, inaczej wychodzi spektakularny idiotyzm.
Ale tam przecież nie było ani supermena, ani kwasu siarkowego. Rozmawiamy na forum o filmie "Kod nieśmiertelności" a konkretnie roztrząsamy zagadnienie komunikacji pomiędzy światami równoległymi. Jeśli podajesz jakieś przykłady poparcia swoich tez to niech one w jakimś stopniu dotyczą tematu. Albo chcemy rozstrzygnąć kwestię albo się kłócić - z tego drugiego możesz mnie wypisać.
Ja właściwie przypomnę tylko , że pisałem, że dla tego obrazu nie ma znaczenia jeden czy drugi paradoks. Według mnie o wiele lepiej by było gdyby scenarzysta wymyślił to zakończenie dla ładnego podsumowania historii miłosnej w tym filmie. Nie wiem jaka była intencja autora scenariusza, ale mnie się to zakończenie podobało. Przedstawiając tę opinię jestem zmuszony rozmawiać o "supermenie i kwasie" - to jest właśnie super nielogiczne i gdybym mógł ocenić tę dyskusję dałbym 3/10 za Twoją pomysłowość.
Bardzo mi przykro, jeżeli Cię rozczaruję, ale w tym filmie nie było historii miłosnej. Został zaznaczony pewien wątek uczuciowy, ale bardziej chodziło tu o symboliczne rozpoczęcie nowego "życia".
Nie wiem, doprawdy, co napisać w odpowiedzi na Twoje zarzuty. Większość ludzi rozpatruje różne kwestie opierając się na rozmaitych przykładach, aby lepiej zobrazować swój tok myślenia. Ty zaś najwyraźniej nie wiesz w ogóle, na czym polega dyskusja - dajesz temu wyraz już trzeci raz z rzędu. Rozmowa z Tobą przypomina przysłowiowe "gadanie ze ślepym o kolorach", dlatego podziękuję za dalszy ciąg. Pozdrawiam.
Ja też ci dziękuję bo widzę że poprawiłaś ocenę filmu z 7 na 8 gwiazdek. To była historia miłosna a nie wątek symbolizujący coś tam, bo ten film nic nie symbolizował. Postępowanie głównego bohatera od początku do końca wskazuje że kobieta którą spotkał nie jest i nie pozostanie mu obojętna - nie zauważyłaś bo nie oglądałaś głupiego zakończenia zbyt dokładnie.
Dyskusja polega na wielu kwestiach - trzymanie się tematu dyskusji jest ważne, ja na przykład nie lubię nawijania makaronu na uszy, ale też polega na byciu otwartym na inne poglądy i innych ludzi, polega też na argumentowaniu a nie wrzucaniu mniej lub bardziej złośliwych komentarzy. Ja dojrzały dyskutant rozumiem też niemniej i twoje potrzeby toczenia słownych pojedynków i utarczek. Jest to jakiś sposób wyrażania własnych myśli - siebie. Więc cię nie skreślam, ani ci nie zamierzam dziękować, wręcz przeciwnie z przyjemnością "podłożę" się w innej dyskusji, żeebyś mogła się wyładować i lepiej poczuć. Mi to i tak bez różnicy a Tobie widać potrzebne :-).
Pozostawiłabym tę odpowiedź bez komentarza, gdyby nie fakt, że wymaga ona sprostowania - niczego nie poprawiałam, jako żywo. Wystawiłam filmowi ocenę po obejrzeniu i tyle. Co się zaś tyczy dyskusji... Wystarczy rzucić okiem na ilość moich wypowiedzi na filmwebie, żeby wiedzieć, że nie udzielam się zbyt często. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę mój kilkuletni staż na tym portalu. A teraz pożegnam szanownego kolegę, gdyż w ten słoneczny dzień doprawdy mam do roboty lepsze rzeczy, niż bicie piany z osobą, która o tolerancji dla cudzych poglądów czytała chyba tylko w gazecie.
I teraz zmieniłaś ocenę na 7/10 znowu. Chciałbym cię spotkać gdzieś w słoneczny dzień na ulicy nie wiedząc, że ta osoba to owczarnia z filmweb ciekawe czy bym rozpoznał ten upór w dążeniu do postanowienia na swoim? Fascynujesz mnie. Jeżeli kobieta zmienną jest to Ty jesteś kwintesencją. Dobrze że nie piszesz na filmwebie nie zrozum mnie źle wiele byś tu dobrego wniosła, ale świat potrzebuje cię bardziej :-) Miłego spaceru.
Wybacz, pomyliłem płeć, gdyż żadne zdanie z Twojej poprzedniej wypowiedzi mi tego nie zasugerowało. Przepraszam. :)
Pozostańmy przy tym Supermanie. Tu masz rację. Superman nie jest odporny na kwas siarkowy, a potem wpada do jakiejś beczki z tymże kwasem, wyłazi, dalej sobie fruwa i nikt do końca filmu o tym nie wspomni. W takim wypadku to jest żenujący błąd scenarzysty. Ale...
Wyobraź sobie, że on wychodzi z tej beczki i się sam dziwi, że żyje. Widzowie też się dziwią. A za chwilę ktoś mu mówi, że jednak się okazało, że przy pełni księżyca i przy temperaturze dokładnie 12 stopni wytwarza się antykwasowa powłoka, która neutralizuje działanie kwasu . Widz już nie myśli, że zrobili go w bambuko, bo scenarzysta dał wyjaśnienie takiego stanu rzeczy.
I tak, moim zdaniem, było w Kodzie Nieśmiertelności. Oni założyli, że te 8 minut to tylko pamięć i nie może mieć wpływu na rzeczywistość. Okazało się, że się pomylili. Jednak może. Ale padło wyjaśnienie, że "kod działa lepiej, niż zakładali". Sami jednak nie wiedzieli, że zmienili bieg wydarzeń w świecie rzeczywistym.
Dla mnie nie ma tu nic nielogicznego.
Wszystko fajnie, jeżeli wyjaśnienie jest rzeczywiście sensowne. A tu nie było. Było naciągane jak cholera i totalnie bezczelne. "Kod działa lepiej niż myśleliście?" To tak jakby przy supermenie powiedzieli "tylko nam się wydawało, że ten kwas siarkowy go zabija, ale w sumie to okazuje się, że jednak nie". Byłabym w stanie przyjąć interpretację, że sms przychodzi w rzeczywistości równoległej, tej, w której teraz znajduje się "duchowo" główny bohater, który do końca żyje swoim złudzeniem, ponieważ tak bardzo chce w nie wierzyć. Wtedy OK. Ale nie tak zostało to pokazane, niestety. Stąd gorzki posmak po skądinąd świetnym filmie. Uwielbiam historie o podróżach w czasie, alternatywnych światach i innych takich. Szkoda, że tak niewiele z nich trzyma się kupy :(. Twórcy najpierw zaskakują nas intrygującym pomysłem, po czym sami go zaprzepaszczają...
Ale ten SMS przyszedł w tej "równoległej" rzeczywistości właśnie. Odebrała go "równoległa" Goodwin, która dopiero w przyszłości miała rozpocząć projekt Kodu Nieśmiertelności wraz z tym hinduskim (na oko) doktorkiem. Mieli oni już ciało martwego żołnierza, aczkolwiek jeszcze nie wprowadzili w życie całego Kodu. Proste. I wszystko staje się jak najbardziej logiczne.
Uwierz, że bardzo chciałabym wybrać właśnie to rozwiązanie, bo film naprawdę mi się podobał. Pozwoliłoby mi to uniknąć nieprzyjemnego ukłucia rozczarowania pod koniec ;). I może gdyby nie ten tekst "kod działa lepiej, niż myślicie", łatwiej by mi przyszło przełknąć tę teorię...
Kod działa lepiej, niż myśleli, bo planowo miała to być 8-minutowa rekonstrukcja wydarzeń, a stworzyli całkowicie nowy Wszechświat.
No ale jak może tworzyć nowy wszechświat, skoro to zapis wspomnień z mózgu martwej już osoby? Ja tego nie ogarniam.
Kwestia zinterpretowania pojęcia życia. Bo jak nazwać uniwersum, w którym pod koniec utknął główny bohater? Miało to trwać 8 minut, ale się zacięło jak Windows Vista... i w ten sposób powstał Chocapic.
Ja bym to interpretowała w sensie metaforycznym. Coś jak Sam Tyler w Life on Mars albo Alex w Ashes to Ashes - on już nie żył, a ten świat stanowił przejście pomiędzy naszą rzeczywistością a tym, co ma być dalej. Tak jak to widzę.
w 100% popieram założyciela tematu , napisales dokladnie to co ja przed chwila :) ale dalem nieco wyzsza ocene :) to jest poprostu ogladanie wciaz tych samych ośmiu minut i nic wiecej , gdybym chcial powstrzymac wlamywacza i ogladal zapis z kamer z wczesniejszego wlamania szukajac czegos co pozwoli mi go zidentyfikować i bym cos takiego znalazl i wlamywacza by aresztowali to czy pierwszego wlamania tez by nie bylo ??! a moja historia zycia potoczyła by sie zupelnie inaczej ?? hahaha
Argumentując w ten sposób można wystawić 3 gwiazdki wszystkim filmom z Terminator w tytule są bowiem tak samo nielogiczne. Można, ale po co przecież było nie było to super filmy.
A dyskusja tu jest o czym innym. Mianowicie, jeśli nawet w tym filmie mamy do czynienia z paradoksem ala Terminator to absolutnie nie ma on znaczenia dla oceny tego obrazu. Dlatego rozumiem gdy piszesz, że to cię nudzi bo to jest ciągłe oglądanie tych 8 minut. Takie na tobie zrobiło wrażenie ile ludzi tyle gustów. Natomiast ta druga część to po prostu czepianie się ciężarówek w kadrze "Krzyżaków" Były tam ciężarówki - krzyżacy są nielogiczni i bezsensu.
Zresztą dla mnie akurat ten paradoks jest dużo bardziej do przełknięcia niż ten z terminatora. Terminatora uwielbiam, tym bardziej nie będę bił piany tutaj, bo nie ma o co.