... to zakończenie! Kompletnie mi się nie podobało i chyba nie zrozumiałam go do końca. W
ogóle pełno było w nim nieścisłości. Np. to, że po upływie 8 minut i udaremnieniu zamachu,
wszyscy pasażerowie byli żywi a Sean (ten prawdziwy) już nie, tzn. Colter był Seanem. Wychodzi
na to, że kapitan ożył a tamten nauczyciel i tak zginą (mimo, że nie doszło do wybuchu). A nie
powinno być odwrotnie, że po wciśnięciu guzika Goodwin uśmierca Coltera a Sean wraca do
swojego ciała i życie toczy się dalej jak gdyby nigdy nic? To znaczy, że Colter się odrodził i
rozdwoił, tzn był w ciele Seana (jako Colter udający profesora, a Christina nawet sie nie skapnęła, że zachowuje się inaczej) ale mógł wrócić do swojego ciała w kapsule, gdyby były inne akcje?
Jakoś nie bardzo przemawia do mnie to zakończenie z happy end'em ale tak to film ogólnie
OK.
PS Darujcie sobie komentarze, że to film sf i że nie wszystko musi być logiczne.
PS 2 fajnie byłoby, gdyby Sean wyglądał tak jak wyglądał, tzn, żeby grał go ktoś inny, nie Jake a Gyllenhaal mógłby być tylko jako Colter w tej kapsule. Byłoby bardziej wiarygodne.