Obraz przywodzi na myśl czasy kiedy filmy były trochę bardziej ambitne, mniej łatwe w odbiorze czy wręcz abstrakcyjne. To nie jest kino dla wielbicieli blockbusterów. Nie będę rozwodzić się nad historią czy grą aktorską, ponieważ ile osób tyle zdań. Do tej pory nie znałam twórczości pana Perkinsa, ale po tym seansie chętnie sięgnę po następne.
To, co mnie zachwyciło, to przede wszystkim kadry, szerokie, w stonowanych, przyjemnych dla oka kolorach. Gra światłem i ciekawe ujęcia kamery. Te zwroty i taniec wokół aktora. Nie ma tu wszechobecnego w wielu produkcjach 'na czasie' oczopląsu czy lawiny efektów specjalnych. Jest natomiast mnogość obrazów. Praktycznie każde ujęcie ma w sobie coś pięknego i ulotnego. Artyzm sytuacyjny - tak ja to widzę.