że wśród krytyków powinno się wprowadzić specjalizacje - tylko ci, którzy obejrzeli dziesiątki musicali powinni oceniać musicale, ci, którzy obejrzeli dziesiątki horrorów powinni oceniać horrory. Bo wygląda to tak (podobnie było wcześniej z "Dziedzictwo. Hereditary" oraz "Mów do mnie!") jakby krytycy masowo uznali: zawsze oglądam tylko ambitne filmy, Allena, Almodovara, muszę wreszcie po raz pierwszy obejrzeć jakiś horror. A potem pojawiają się recenzje typu "ale straszny", "ale niesamowity", "ale trzyma w napięciu". I fani horrorów idą potem do kina i wzruszają ramionami, bo widzą coś, co widzieli już dziesiątki razy. Tu jest tak samo - film jest ogólnie dobry (w przeciwieństwie do wyżej wymienionych), sprawnie zrobiony, ale nie ma w nim NIC świeżego, odkrywczego, nic co by uzasadniało tak zachęcające recenzje.