Film zapowiadał się obiecująco....niezłe sztuczki za barem, sporo humoru i muzyka miła dla ucha. Z czasem do tego grona dochodzi miłość i tu proponował bym stanąć. Według mnie jest tutaj troszku za dużo "cukierkowości", czyli typowego "Love Story". Zdecydowanie twórcy powinni zmniejszyć ilość scen mówiących o miłości, ponieważ jest ich po prostu za dużo. Muzyka wpada w ucho i tak pozostaje do końca. Role grane w filmie raczej nie zapadną mi w pamięć...były jakieś takie nijakie. Choć zakończenie bardzo przewidywalne to jednak ma to coś co mi się podobało. Film wizualnie stoi na przeciętnym poziomie jak na amerykańskie kino.
Podsumowując - taka troszku naciąga historia, ale niektórym może się podobać
4/10
Dokładnie, naiwnosc i banalnosc to podstawowe wady filmu. Najtragiczniejszy jest sam Cruise i ta jego "poezja". Hehehe...masakra.