Zero logiki, dziewczyna córka sędziny kręci się z jakimiś gangsterami, robi za barem. Ktoś ją krzywdzi nie mówi rodzicom z wymiaru sprawiedliwości, tylko idzie na policję. Absurd goni absurd, beznadziejne postacie, drętwe dialogi, nudna intryga ciągnąca się jak flaki z olejem, w połowie filmu nawet głównej ofiary mi nie było żal bo sama sobie na to zapracowała. Strata czasu i nerwów. 2/10
Policjant pilnujący przesłuchiwanego gada przez telefon i nie zwraca uwagi na człowieka, którego ma pilnować. Okna w prokuraturze bez krat, klamki niezablokowane. Bilski mówi facetowi "jesteś oskarżony z artykułu 148" - nie, kuźwa, facet był dopiero POEJRZANY, bo aktu oskarżenia jeszcze nie było.
Kazar robi pokazówkę z przesłuchania i zamordowania Tłuściocha - chyba cała jego ekipa jest przy tym + Monika jako osoba postronna.
Policjant, który zabija świadka koronnego nie jest natychmiast zatrzymany.
Gangster jest wsadzony do samochodu wyłącznie z kierowcą, bez obstawy. Nikt nie sprawdza, czy poprzedni kierowca (sprzedajny glina) dobrze go skuł i przypiął.
Monika to kompletna kretynka. Jako dziecko prawników powinna zdawać sobie sprawę, że z takimi zeznaniami lepiej jechać na policję do innego miasta. Zresztą od początku jest irytująca - wkracza do "Stoczni" z tekstem, że mają fatalną obsługę. Na pewno ją od razu polubili.
A szczytem jej bezmyślności było pojechanie do starego młyna z tym kolegą zamiast ucieczki na drugi koniec Polski. Kasę miała, więc po co pchała się do tego przygłupa, który nie rozumie co znaczy "NIE"?
Też mi jej nie żal.
A jeszcze na końcu pani sędzia radosna jak cielę w deszcz, jakby nagle zapomniała, że zamordowano jej córkę, a kochanek na jej oczach strzelił sobie w łeb.