Obejrzałam po wielu przychylnych recenzjach. Wszystko zapowiadało dobry film. Morderstwo, nieugięty prokurator, coś co lubię. Ale jednak Polacy potrafią skopać prosty, oklepany schemat. Od początku : dziewczyna z dnia na dzień zostaje kelnerką w podejrzanym klubie. Dziani rodzice, jak widać relacje z nimi też były prawidłowe, podobno dobrze się uczyła, nie wiemy czy coś studiowała itp, totalna dziura. Poznajemy dziewczynę po tym jak dostaje robotę za barem, bzyka się z gościem i bardzo szybko wpada w oko "szefa". Nie wiemy jakim cudem zostaje na tyle doceniona w tym środowisku, że kelnerka trafia w sam środek sceny morderstwa i wewnętrznych porachunków. A dalej to już poszło... Ostaszewska jak to Ostaszewska, po Gierszale spodziewałam się więcej. Książki nie czytałam, ale podejrzewam, że wielu czytelników lepiej wyobraziło sobie większość scen niż zostało to przedstawione na ekranie. Wielu się zachwyca rolą ofiary. Moim zdaniem jeszcze długa droga przed tą dziewczyną, póki co dla mnie bez talentu, plus za urodę.