Ależ to jest słabe. Ależ karykaturalne. Mierne. Nie trzyma w napięciu, nawet nie stara się napięcia budować. Nie mam ani grama sympatii lub niechęci do bohaterów. Emocje podczas oglądania porównywalne do ‘M jak miłość’.
Film oparty na bardzo oklepanych patentach. Oklepane są nawet ujęcia. Wszystko to już było i to wielokrotnie.
Przez cały film mamy do czynienia z tą samą grupą postaci. Żadna nowa postać nie dochodzi, nie intryguje. Twórcy (lub autorka książki) nie wysilili się za bardzo, żeby nam zasiać niepewność lub sprawić, że zaczniemy rozważać jakieś inne scenariusze. Postaci jednowymiarowe, totalnie płytkie. Dialogi prosto z polskich telenoweli, kwadratowe, banalne, przewidywalne. Oglądając to czułem zażenowanie a momentami wręcz złość, że jeszcze ktoś w ten sposób robi kryminały. Wszystko jest od początku do końca wiadome i nudne.
Trójmiejski Janusz Tracz budzi śmiech politowania. Tęsknię za policjantami i gangsterami z krwi i kości, takimi z polskich produkcji lat 90-tych. Tutaj mamy jakąś karykaturę postaci. Fatalnie jest to napisane i pokazane.
Właściwie co kilka scen można powtarzać: wiedziałem, że tak będzie.
Totalnie nie broni się tutaj również bezsensowna przemoc pokazywana wprost. Można zagrać przemocą praktycznie nie pokazując jej na ekranie. A tutaj mamy przedstawione brutalne sceny, które nie budzą strachu do oprawcy i nie podgrzewają emocji, jedynie wstręt do twórców filmu i ich mało subtelnych metod.
Nie polecam. Strata czasu.