Tytuł tej produkcji Tromy mówi praktycznie wszystko. Choć nie, tak po prawdzie, ja sam byłem zaskoczony tym filmem. Bardzo pozytywnie zresztą. Jak na rzecz tej wytwórni jest to pozycja wykonana bardzo sprawnie i rzetelnie. Nie ma tu ostentacyjnej amatorki, która uderza w przypadku większości filmów ze stajni Kaufmana. Efekty są na przyzwoitym poziomie (stoi za nimi nie kto inny jak Jörg Buttgereit), jeszcze przyjemniejszą niespodzianką okazało się aktorstwo - występujący tu odtwórcy to profesjonaliści, którzy doskonale wyczuli specyfikę tej campowej zabawy. Bo tandeta i kicz są tu, owszem, czymś najbardziej naturalnym, ale są one w pełni świadome i precyzyjnie odmierzone. Ponadto jest to rzecz w wielu momentach naprawdę zabawna - dowcip, choć oscyluje tu głównie wokół spraw związanych z ludzką fizjologią (i... fizjonomią), to nie jest tak prostacki i grubiański jak sztandarowych działach z podwórka Tromy. Twórcy zachowują pewną granicę, zresztą bardziej interesuje ich inteligentna zabawa gatunkowymi wzorcami (m.in. sporo nawiązań do czarnych kryminałów) niż mnożenie kloacznych żartów. Ogromny plus właśnie za konsekwentne trzymanie się określonego poziomu, jak i za absurdalny klimat całości. Szczerze polecam, bo w kategorii horroro-parodii jest to rzecz naprawdę zacna.