Film jest wręcz okrutnie przewidywalny a ogólna fabuła bardzo prosta... Wartości w tym filmie trzeba
bardziej szukać w detalach i samym sposobie prowadzenia fabuły
Tak tylko chcę bezspojlerowo uprzedzić, żeby się ktoś czasem nie zawiódł.
Bez przesady z tym ,że fabuła okrutnie przewidywalna .Wiele już podobnych filmów było więc nic nowego .Ale film jest dobrym filmem.Teraz już większości filmów jest "to już było " .Tylko jedne będą bardziej ciekawe a drugie mniej ciekawe .
Z tą przewidywalnością to nie przesadzam - ogólnie zakończenie jest naprawdę strasznie przewidywalne,no i tak jak sam piszesz jest masa filmów z takim motywem... Właśnie dlatego chcę ludzi o tym uprzedzić - lepiej się odpowiednio nastawić na ten film, bo ktoś kto będzie patrzył głównie na to o czym wspomniałem może się mocno zawieść.
To właśnie dlatego napisałem że wartości w tym filmie trzeba bardziej szukać w detalach i samym sposobie prowadzenia fabuły - ogólnie film może się zdawać przewidywalną powtórką, ale zagłębiając się bardziej jest pod wieloma względami wyjątkowy...
Mysle , ze przewidywolnisc tego filmu jest celowa . Widz jak zaczarowany kosztuje sie opowiescia tj piszesz detalami muzyka .Moze Tworcom o to chodzilo , pokazac nie tylko tresc , ale sztuke opowiadania . Ten Film nie konczy sie , zostaje w glowie widza .Po obejrzeniu Filmu dlugo rozmawialismy - Film jest wyjatkowy
SPOILER Przewidywalność jest zaletą filmu. Reżyser prowadzi z widzem rodzaj gry. Cały czas domyślasz się co może się zdarzyć ale podświadomie nie chcesz w to wierzyć szukasz w głowie innych rozwiązań. Poza tym zastanów się co symbolizuje pozostawiony przez Claire i spółkę robot-android w miejscu przestępstwa?. Tego się chyba nie można było domyślić że zostawią robota wartego milony. Jak myślisz po co to zrobili?Jakie jest dodatkowe przesłanie? Moim zdaniem film jakich mało w teraźniejszym kinie.
A czy nie przyszło ci do głowy, że sygnatura na kołach zębatych, która miała jakoby poświadczać oryginalność robota, też została sfałszowana. Oszuści wiedzieli doskonale jaki był temat pracy dyplomowej głównego bohatera i świadomie podsuwali mu kolejne elementy robota. Zdając sobie sprawę z jego maniakalnej dokładności, wiedzieli że on przynętę schwyci. Moją irytację wzbudziła jedynie naiwność Virgila, dla którego sprawność z jaką Robert odbudował robota nie wzbudziła podejrzeń.
Na tym polega kryminal - cokolwiek by sie nie wydarzylo, zawsze masz wrazenie "aaaaa to bylo tak oczywiste!". I wlasnie dlatego nie byl to przewidywalny film;)
Nie, no chyba niekoniecznie? Tu w połowie filmu widz (niejeden) zaczyna przewidywać zasadę intrygi.
Zgodziłabym się z Królewną Śnieżką, że owa "przewidywalność" jest wręcz zamierzona - choć nie bardzo pojmuję, w jakim celu i czy z korzyścią dla filmu.
Rozmowa telefoniczna Claire z "dyrektorem" (która ma miejsce równo w połowie filmu) najwyraźniej przecież wskazuje na to, że Claire coś kombinuje i że ma w tym jakiegoś wspólnika. W przeciwnym razie, z kim i po co miałaby rozmawiać o tym, czy Oldman się angażuje i czy jest w niej zakochany? (Przy czym, robi to nagle z całkowitą swobodą - totalnie nie licującą z jej rzekomym stanem psychicznym i sytuacją.) Przecież wzbudza to w widzu wątpliwości zbyt oczywiste, żeby mogło nie być świadomie zamierzone?
Drugą rzeczą, podobnie zastanawiającą, jest to, że dziewczyna Roberta zwierza się Oldmanowi, że Robert "od pewnego czasu stale mówi o jakiejś Claire". Toż to znów wydaje się obliczone na wzbudzenie jakichś wątpliwości. (Podejrzliwość widza może zresztą wzbudzić już sam fakt, że Robert jest przedstawiony jako taki miły i bezinteresowny. Że tylko czekać, aż wyjdzie szydło z worka.)
Przecież gdyby nie było to celowe, scenarzysta mógł z łatwością uniknąć, lub inaczej poprowadzić zarówno rozmowę z "dyrektorem", jak i scenę z dziewczyną Roberta...
Ale to tylko takie moje skromne skojarzenia i znaki zapytania. Generalnie, film jest świetny.
A ja się zgodzę z tym rozumowaniem. Dodam również iż jeśli nastawił bym się na dedukcję podczas oglądana tego filmu był by liniowy, ale tak nie było i byłem zachwycony ogólną kreacją. Jest to dowód na to że można ubrać znaną historyjkę w nowe ciuszki i przedstawić ponownie widzowi który już gdzieś już o niej słyszał.
Dodam również że nie wierzę ludziom którzy twierdzą że przewidzieli dokładne zakończenie filmu. Intrygę można było łatwo zauważyć, ale szczegółowego zakończenia nie da się z tego wywnioskować!
A co do Claire , mógł wspomnieć jej o właścicielce budynku, tej z baru, bo przecież Claire to nie Claire ;)
****UWAGA SPOILER***
Mi się akurat trafne przewidywanie filmów często nie zdarza i nie jest to moim celem podczas ogladania filmow, ale w tym filmie już po kilku minutach zadawałam sobie pytania, które wydawały mi się logiczne - np. gdy na początku dowiadujemy się, że Billy i Oldman robią przekręty podczas aukcji od razu pomyślałam sobie, że Billy może chcieć go okraść lub wykorzystać jeśli domyśla się, że dzieła z przekrętów Oldman zatrzymuje dla siebie, a jeśli znali się od lat to musiał to wiedzieć, poza tym każdy na jego miejscu zauważyłby, że dotyczy to charakterystycznych obrazów - tylko portretów kobiet. Ustawiona napaść i pobicie wydały mi się strasznie banalne - jaka jest szansa, że ktoś napadłby go akurat pod jej bramą? To była świetna okazja na "przełom" - jej uzdrowienie żeby go ratować co musiało być odebrane jako jej zaangażowanie uczuciowe, za co on był wdzięczny, zaproponował wprowadzenie się i pokazał kolekcję.
Może to po prostu przypadek i to nie zmienia faktu, że film jest bardzo dobry. Zresztą z podejrzewaniami i pytaniami podczas oglądania filmów jest tak, że nigdy na 100% nie możemy być pewni, że tak się dany film skończy co też wciąga bo chcemy się przekonać.
Nie jestem przekonana czy sytuacja z rozmową z "dyrektorem" miała wskazywać, że Claire coś kombinuje. Wydaje mi się, że ona doskonale wiedziała, że Oldman udał, że wychodzi a naprawdę był w środku i ją obserwował (to był już drugi raz i Oldman powiedział o tym chłopakowi od naprawy mechanizmu). "Dyrektor" miał być niby dyrektorem z jej wydawnictwa, potem miała podobny telefon od niego. Nawet podczas tej rozmowy ona nawet mówi na głos żeby "dyrektor" nie był zazdrosny i Oldman się na pewno nie zakocha bo pewnie odrzuca go jej choroba tak jak i wszystkich.
Uwaga spoiler! :)
Jeśli bierzemy pod uwagę sam wątek kryminalny, związany z zaplanowaną kradzieżą dzieł sztuki, to rzeczywiście mamy do czynienia z prostą i przewidywalną fabułą.
Ale wg mnie Tornatore, to nie spec od kryminałów. Tornatore to spec od duszy człowieka ;).
Moim zdaniem ów wątek kryminalny jest tylko przyczynkiem do tego, aby pokazać proces jak samotny, zdziwaczały człowiek, żyjący w swoim sterylnym i poukładanym świecie, zakochuje się i wszystko, co miał do tej pory - "najcenniejsze" kobiety na świecie, praca, plan działania na każdy dzień, aukcje... przestają się liczyć.
Ostatnia scena filmu, jest wg mnie jest tutaj kluczowa. Facet stracił wszystko, przez kobietę, którą pokochał (dla której tak naprawdę, sam zaczął żyć), jedzie do miejsca, o którym mu opowiadała, co do którego nie może mieć nawet pewności, czy było prawdziwym wspomnieniem Claire i tam chce na nią czekać i chce wierzyć, że przyjedzie.
Łaaaa mnie ta scena wgniotła... Był gotów wybaczyć i wierzyć w to, że to co mówiła mu, było prawdziwe , wszak "w każdym fałszu znajduje się jakaś prawda...".
Ten film moim zdaniem zadaje pytania o to, co tak naprawdę w życiu jest ważne i prawdziwe. Przyjaciele, znajomi...? W jego przypadku, nie. Stan posiadania - nie.... Stracił swoją kolekcję, z pracy odszedł... To co czuł ...? Może.
Przekonując Claire do tego, aby zaczęła żyć, tak naprawdę chyba przekonywał do tego też, samego siebie.