W innych wątkach padały pytania o sens kradzieży kolekcji, ile to mogło kosztować, czy Billy miał papiery na wszystko, czy będzie mógł to sprzedać, ile zarobią itd.

Ja to odbieram trochę inaczej - Virgil przez całe lata zabierał Billy'emu coś cennego - wiarę we własny talent, szansę na bycie cenionym malarzem, obdzierał go z marzeń. W związku z tym cel całej intrygi niekoniecznie musiał mieć wymiar finansowy, Billy mógł zwyczajnie chcieć ogołocić Virgila z tego, co miał najcenniejszego namacalnie, czyli z kolekcji obrazów oraz tego, co chwilę temu zdobył, czyli ze związku, miłości i wiary.

Jak Virgil wszedł do ukrytego pomieszczenia, gdy pokazali puste ściany to aż wstrzymałam oddech. Jak się podnieść po utracie czegoś co było bliskie sercu przez tyle lat? Dla mnie jest to nawet gorsze niż utrata Claire, z upadku psychicznego zawsze da się jakoś podnieść, będą inne osoby, inne radości, a utraconej, unikatowej, jedynej w swoim rodzaju kolekcji się nigdy nie uzupełni. Jako maniakalna zbieraczka książek, posiadająca księgozbiór liczący ponad 1500 sztuk (ograniczony mocno ze względów metrażowych) bardzo boleśnie odczułabym utratę rzeczonego księgozbioru, z którego każda książka jest mi bliska...