Tu przewidywalność nabiera nowego znaczenia. Nie tylko fabuła jest znana już po 5 minutach. BA! Prawie każdy dialog to jak deja vu... Wiadomo co, kto i kiedy powie. Nie szło na to patrzeć. Aż ciężko uwierzyć że islandzki reżyser/aktor walnął takiego bubla.
W filmie nie było nic co zachęcało do oglądania: ani muzyki, ani zdjęć ani przyzwoitej akcji. W dodatku jest to remake i tak niezbyt dobrego filmu w którym reżyser grał główną rolę... Niezłe kombo szczególnie że film bardziej przypomina "Gone in 60s" niż oryginał: Takie same motywy bohaterów taki sam "czarny charakter", nawet podobnie nakręcony.
Muszę przyznać że kolejny raz jestem pełen podziwu dla Giovanni Ribisi. Wykreował niezłą postać, szkoda tylko że zginęła ona w natłoku tandety. Przydałby mu się lepszy agent, bo jest świetnym aktorem ale nie ma szczęścia do ról.
Niestety ale ten film to strata czasu.
musi być ci strasznie ciężko oglądać filmy, wszystko już wiesz po 5 minutach, brakuje ci zatracenia się w filmie, twój mózg analizuje tylko sceny i porównuje z innymi filmami, przykro mi, że tak cierpisz
Cóż za wnikliwa analiza użytkownika... WOW! A może by tak o filmie?
Mi z kolei jest przykro że muszę czytać bezsensowny słowotok...
Niestety musze sie zgodzić, dałem 5 . Moj ulubiony Foster w takim sredniaku . Szkoda . good vibrations ;)
No proszę, proszę Kogoż ja tu Widzę. Jak w życiu - chwila chwili nie równa. Więc na tej płaszczyźnie, tego pseudo sensacyjnego banału całkowicie się zgadzam. No może oprócz owymi "pięcioma minutami" - w 99% nie wypada oceniać obrazu po 5 minutach..
Anyway: już dawno nie oglądałem tak naiwnego gniota. Tak, naiwność oraz przewidywalność to wizytówka tego słabego filmu. Podczas oglądania ów ścierwa, męczyłem się bardziej niż na joggingu który to staram się znów uprawiać :/