Jest to trzeci film Greenaway`a jaki widziałam. Można z nich wyłuskałać parę ciekawych powtarzających sie elementów: zamiłowanie do liczb i owiec, akcja umieszczona w odległych rezydencjach, ten sam sposób ujmowania seksu(są to najczęściej umowy, mające zaspokoić żądzę bądż służyć za osiągnięcie pewnego celu), morderstwa również są podobne ( motywy są błahe wręcz absurdalne), zawsze znajdzie się jakaś układanka, perfekcjonizm i artyzm w sztuce z wykorzystanie wielu klasycznych symboli - sztuka dla sztuki.
Bardzo brzydko i wręcz głupio uogólniasz, co prowadzi do zakłamania. Jesli widziałes Pillow book to wiesz, że zbrodnia, która tam się dokonała nie była błaha (nie chcę opisywac fabuły, precyzować, moze ktoś to przeczyta przed pillow book.. byłoby niedobrze), błaha moze Ci sie wydawać druga smierć... choć to tlko pozory. Ten film traktowałem jako bardziej pewna próbe zrozumienia kultury Japonii i ludzi zamieszkujących ten fascynujacy kraj. W kontekście póby ukazania różnic w podejsciu do śmierci film ten w pewien sposób spełnia te rolę. Zastrzegam, ze nie widziałem Kontraktu rysownika, jednak wypowiedziałem się po to, by spróbować udowodnić, ze się mylisz (takie małe i zupełnie niepotrzebne zwycięstwo). Tak naprawdę to bardziej troska, by ktos kto to przeczyta nie był zniechęcony. Tak łatwo przekonać innych, że to czego nie widzieli nie jest warte zapoznania się z tym. Szkoda, żeby ktoś przeczytał Twój komentarz i powiedział, że filmy Greenway'a sobie odpuści...
Jeśli uogólniasz, ranisz artyste, który równie dobrze mógłby zrobic jeden film, gdyby wszystrkie jego dzieła były w zasadzie podobne. To, o czym ówisz to w zasadzie elementy, z których rezyser może budowac swe dzieła.... Warsztat Greenwaya wydaje się byc jednak obszerniejszy a podobienstwa na wielu innych poziomach.
A czy te filmy nie mogą traktować o wielu róznych sprawach?
Czy, jeśli tak juz przy sztuce, wszystkie obrazy Magritte'a są takie same, o tym samym, bo 'podobnie' (oj, boli mnie głowa, jak to swiadomie piszę) wygladają. Pamietaj, że ten rezyser to malarz, więc jest tu pewne przenikanie sztuk. I zmysł artystyczny malarza-filmowca.
Więcej już nie piszę, bo to i tak długie i pewnie dla wszystkich nudne...
Nie napisała nawet jednego słowa, które mogłoby kogoś zniechęcić.
A ja po "Kontrakcie" czuje się zachęcona do lepszego poznania filmografii Greenway'a.