Mimo, że temat filmu odsłania dramatyczny aspekt walki konspiracyjnej, to film jako całość nie powala. Szczególnie akcja rozmywa się po powrocie "Dużego Pawła". Tempo opada i wchodzi propaganda: zaczyna sie kreślic portret psychologiczny młodego straceńca w twardej dębowej ramie organizacji. Świadomego swojego losu, uwięzionego w kodeksie konspiracji, który był wyznacznikiem racji, a teraz stał się listem gończym. Z jednej strony szlachetny cel: ratować szwagra, z drugiej śmierteny grzech, bo czyn był sprzeczny z prawem kodeksu organizacji.
Wydźwięk jest jednoznaczny: nikt nie powiedział, że macie przeżyć.
Z podpisem: Konspiracja.
Owy dylemat moralny, łącznie z tragicznymi reperkusjami w skutek ratowania swoich miały miejsce niejednokrotnie w tamych czasach, jednak
mam mieszane uczucia, ile decybeli zostało dodane w filmie celem przedstawienia w złym świetle organizacji konspiracyjnej.
Natomiast pomysł na końcówke filmu jest, gorzej z wykonaniem. Wzniosła muzyka, która towarzyszyła ostatniej scenie, w moim odczuciu zupełnie zniszczyła jej patos. Wydaje mi się, że cisza byłaby właściwsza w tym miejscu. Ptaki i cisza.
Zgadzam się z opinią na temat spadku tempa akcji, natomiast z pewnością nie
zgadzam się jeśli chodzi o zawartą w filmie propagandę.
To jak przedstawiony jest "Stary" nie jest moim zdaniem propagandą,
szukacie jej na siłę. Jak według was postąpił by nawet największy święty w
jego sytuacji? Nie mógł tak po prosu zgodzić się na samowolne
rozdysponowanie MILIONA złotych. W dodatku na oddanie je w ręce
wroga/oszustki, gdy wcale nie wiadomo iż nie zostaną wyrzucone przez to w
błoto. To główny bohater postępował niemoralnie myśląc bardziej o sobie i
krewnych niż sprawie. Myślał sercem i tyle.