Nie wniósł niczego nowego, czego bym nie wiedziała. W połowie modliłam się, żeby już nastąpił koniec. Nuda pożarła moje biedne oczy, mózg i siły. Nie polecam!
aaa, to znaczy Panienka wszystko już wiedziała, a informacje zawarte w filmie były nudne, gdyż o tym wszystkim można przeczytać w Przyjaciółka, oraz obejrzeć w Klanie?
Zgadzam się z założycielką tematu. Tematyka dość ciekawa, ale realizacja
dokumentu kiepska. [5/10]
To że Ty nie wiedziałaś to nie znaczy, że wszyscy tego nie wiedzą.
Krótkie pytanie... Jakby wszyscy ludzie zdawali sobie z tego sprawę, to by ten film powstał? Ba! Czy ten problem by powstał?
Myślę że większość ludzi wie o tym jak może być "sztuczne" mięso które kupują, jak wiele
produktów jest genetycznie modyfikowanych, że aspartam jest szkodliwy, papierosy i komórki
powodują raka, w chlebie (i nie tylko) jest mnóstwo szkodliwych polepszaczy i
konserwantów, pasteryzowane mleko jest szkodliwe itd. a jednak większość dalej kupuje
takie produkty i z nich korzysta. Każdy jest poddawany na okrągło psychologicznej
stymulacji za sprawą reklamy w każdej jej formie.
Wszystko swietnie, tylko powiedz mi gdzie mozna kupic dobre mieso, albo niepasteryzowane mleko, bo ja nie znam takiego miejsca. Jedyne wyjscie to chyba na wioche jechac i kupowac bezposrednio od rolnikow.
Ja znam takie miejsca i znam ludzi którzy jedzą zdrowo ale to tylko bogaci ludzie:)
Ludzkiej sile roboczej daje się tylko to co potrzebne do wykonywania ich niewolniczej pracy i do tego by przetrwała okres produkcyjny czyli to co masz w sklepach. Wiem że trudno się z tym pogodzić ale jesteśmy w większości bydłem pociągowym dla bogatych panów których największym dokonaniem jest to że nie jesteśmy tego świadomi:)
Nawet tyle sie nie daje, a kto jest swiadomy to jest:) Mnie najbardziej zastanawia to, dlaczego tyle ludzi na wsi rezygnują z hodowli/uprawy na wlasny uzytek, bo znam takich, twieidzą ze nic im sie nie oplaca:/
moim zdaniem film nie powala z jednego prostego powodu - nie mieszkamy w USA i wiele (nie mówię, że wszystko) z tych rzeczy nas nie dotyczy - mamy możliwość kupienia dobrego, ekologicznego jedzenia i fast foody nie są podstawą żywienia Polaków jako społeczeństwa, w ogóle nie dotyczy to większości krajów europejskich. nie przeczę, że i u nas zaczyna się jedzenie "produkować" zamiast wytwarzać, ale zajmujące setki hektarów pola genetycznie zmodyfkowanej kukurydzy albo całe województwa utrzymujące się z pracy w przetwórni mięsa albo drobiarni to na dzień dzisiejszy nierealna przyszłość. mieszkam w dużym mieście i nie mam problemu z tym, żeby kupić mięso, jajka, warzywa, z pewnego źródła - bez chemii, modyfikacji genetycznych i innych sztuczek. warto też wziąć pod uwagę, że obowiązuje nad całkiem inne prawo niż w Stanach - np. pomysł tego żeby w Europie kogoś pozwano za zdanie "nie lubię hamburgerów" (analogicznie do zarzutów postawionych wobec Oprah) jest co najwyżej śmieszne...
wydaje mi się że ten film dla Europy jest bardziej przestrogą na przyszłość niż demaskacją. zresztą, reżyser chyba to wie, skoro wspomina tylko o USA...Europa, nawet tak rozwinięte kraje jak Niemcy, czy Anglia, nie mają takich środków produkcji; inna sprawa, że importujemy żywność produkowaną w takich warunkach - więc tutaj warto by się zastanowić, czy nie jest lepiej wydać kilka złotych więcej na ekologiczne jedzenie z pewnych źródeł, z małych prywatnych zakładów a nie wielkich przetwórni, czy nie odpuścić sobie Coca-coli, McDonald's, frytek i chipsów...
a "hodowla na własny użytek" faktycznie się nie opłaca, chyba że stać Cie na to żeby inwestować tak bardzo w swoje zdrowie, poświęcając nie tylko kasę, ale czas, miejsce, itd. to nie jest tak że wrócisz z pracy i pójdziesz sobie na dwie-trzy godzinki pohodować czy pouprawiać...dopóki ktoś w rządzie nie załapie że warto promować intensywnie styl eko i zacząć dopłacać do takich produktów, będą one nieopłacalne i za drogie dla większości Polaków...no bo kogo stać na jajka w cenie 2zł/szt. (do takich cen dochodzą jajka z hodowli ekologicznych, gdzie kury biegają wolno i jedzą sobie najwyższej jakości paszę bez ulepszaczy i naturalne robale)
poza tym wydaje mi się, że większość ludzi (tzn. może nie Amerykanów, im trzeba pokazać w TV żeby załapali), wie jaki jest problem z dzisiejszą zywnością. ale po pierwsze - zdrowy tryb życia jest drogi i czasochłonny, a po drugie - czasami warto faktycznie pokazać komuś parę szokujących ciekawostek - i tutaj ten film sprawdza się nieźle. ja osobiście za fast foody z bakteriami coli w gratisie już dziękuję :)
Nie oglądałam jeszcze filmu "Food, Inc.", ale mam jedną uwagę co do tego, co piszesz. Tobie się jedynie wydaje, że nas Europejczyków nie dotyczą jeszcze te problemy. Niestety nie jest to prawda. Obejrzyj sobie film o przemysłowej hodowli świń "Pig Business" (2009), a przekonasz się, że problem niezdrowego jedzenia dotyczy nas (Polaków) już od bardzo dawna. Nie wiem jak długo żyjesz i czy pamiętasz ten moment kiedy nagle parówki przestały mieć smak i kolor, a było to już kupę lat temu i prawdopodobnie wynikało to właśnie z tego, że nasze hodowle przejął Smithfield (to były lata 90te!) tyle, że wtedy mało kto zdawał sobie z tego sprawę. W tej chwili można kupić niby smaczne i nie wyglądające jak blada maź, jednak jest to kwestią sztucznych barwników i przypraw. Przykładowo Morliny - produkują swoje wyroby z mięsa z przemysłowych hodowli. Normalnego mięsa już nie uświadczysz. Zauważ, że kiedyś można było kupić wędlinę i leżąc w lodówce jedynie obsychała, a nie rozkładała się z dnia na dzień. Teraz wszystko makabrycznie szybko gnije. Mleko może niby stać dłużej tyle, że co z tego jak smakuje tak jak smakuje (pomijając juz kwestie, że jest po prostu niezdrowe). Jako naród (bo o tym piszesz) mieliśmy dobre warunki i jedzenie tyle, że to było ze 20 lat temu...
Aaa i nie wiem czy wiesz, ale teraz większość zwierząt leci na karmie produkowanej z soi. Jeśli ktoś ma uczulenie na soję, a bardzo wiele osób ma, to automatycznie będzie też mieć problemy zdrowotne po spożyciu mleka, mięsa, jajek - wszystkich produktów odzwierzęcych pochodzących od zwierząt karmionych taką paszą. Do tego dochodzi kwestia jałowości tej paszy. Ponadto wszelkie przemysłowe hodowle sprzyjają namnażaniu się bakterii. Zwierzęta dostają masę antybiotyków by za szybko nie zdychały, jednak takie np. gronkowce bardzo szybko mutują uodparniając się na antybiotyki w ciągu 3-5 dni. Niestety obecność antybiotyków w paszach i szprycowanie nimi zwierząt wcale nie zapewnia braku bakterii w pożywieniu, a często nawet sprawia, że spotyka się w niej więcej opornych szczepów bakterii, których potem nie daje się leczyć medykamentami (bo są już na nie odporne tak jak gronkowiec szpitalny). Ponadto nie wszystkie bakterie czy wirusy zabija wysoka temperatura.
Jednym słowem nie wystarczy nie jeść fastfoodów by odżywiać się zdrowo. A antybiotyki w żarciu nie są po to by jedzenie było zdrowsze, a bardziej po to, by hodowane zwierzęta nie wykończyły się nim przyjdzie pora uboju (choć i tak zabijane są przecież bardzo młodo).
nie twierdzę, że ten problem nas nie dotyczy zupełnie - ale powtórzę jeszcze raz, że skala zjawiska prezentowana w tym filmie JESZCZE nas nie dotyczy. bo mieszkając w jednym z największych miast Polski udało mi się wykombinować jak załatwić sobie regularnie mięsko, jajka i nabiał z małego gospodarstwa pod miastem, zamiast kupowania ich w sklepie. niedaleko domu mam targ, na którym wiem że znajdę owoce i warzywa niepryskane i nawożone końskimi jabłkami a nie azotanami. i w smaku też czuję różnicę :) po prostu - u nas jeszcze się da. a że jest trudniej? cóż, sami sobie na to pozwalamy, kupując ten syf w hipermarketach.
moi znajomi twierdzą, że to nic nie daje, ale ja i tak bojkotuję kupowanie pewnych produktów "dla idei" i naiwnie wierzę, że każda osoba, którą do tego namówię, coś zmienia ;p
Przekonają się na starość czy coś daje czy nie daje. Faktem jest, że zatrute jest i powietrze i woda i gleba a my jesteśmy do tego bombardowani silnymi falami elektromagnetycznymi z każdej strony i promieniowaniem kosmicznym, które przedziera się przez dziurę ozonową ale jeśli możemy coś ulepszyć w naszym życiu to warto to zrobić, warto zadbać o zdrowie w jak największym zakresie. Jeśli nie palimy, uprawiamy sport, staramy się jeść i pić zdrowe rzeczy to mamy większe szanse na zdrowie.
Jeśli ktoś nie pali, uprawia sport i je zdrowo to nie znaczy, że stanie sie nieśmiertelny. Ktoś tutaj napisał o bombardowaniu nas reklamami zachęcającymi do jedzenia fastfoodów. Ale ta moda na zdrową żywność to też marketing i stworzenie tzw. zdrowego stylu życia (w ogóle co to jest styl życia?:D też pewnie w usa marketingowiec wymyślił), który niby ma sprawiać, że będziemy zdrowsi i prawie, że nieśmiertelni.
Każdy z nas umrze i każdy z nas będzie na starość biegał do lekarzy po tabletki na nadciśnienie itp. Słucham moich koleżanek wegetarianek jak chwalą się, że ostatni raz u lekarza i denstysty były 10 lat temu to śmiać mi się chce, ja odżywiam się niezdrowo tzn. nie zwracam uwagę na to co jem jedynie omijam słodziki i też ostatni raz u lekarza byłem 10 lat temu albo i więcej.
Ze zdrowej żywności w głowach niektórych zrobiono lekarstwo na starość i umieranie. Jak się rodzimy zaczynamy umierać i zdrowa żywność tego nie zmieni, jak ktoś myśli że je same zdrowe rzeczy i na starość nie będzie robił pod siebie to się myli:)
Zmierzam do tego, że czy coś ma jakieś glutaminiany sodu czy nie nie ma znaczenia dla naszego "być". Jedynie to powoduje, że ktoś czuje się lepiej ze sobą takie placebo ok jak ktoś tak myśli niech płaci więcej za zdrowy tryb życia.
"moi znajomi twierdzą, że to nic nie daje, ale ja i tak bojkotuję kupowanie pewnych produktów "dla idei" i naiwnie wierzę, że każda osoba, którą do tego namówię, coś zmienia ;p"
I właśnie o to chodziło marketingowcom, żebyś wybierała produkty np bez glutaminianu sodu, bo niby zdrowiej, a bojkotowała te niby nie zdrowe, konkurencję. Firmy zwęszyły dobry interes w "zdrowiu" i zaczeły promować zdrowy styl życia, czyli nakierowywać klientów na ich produkty.
Ja osobiście szukam produktów z glutaminianem sodu, bo to wzmacnia smak (nie dam się marketingowcom:D) :), a czy jest niezdrowe? Nawet niech będzie, ale czy to w jakikolwiek sposób wpłynie na moje zdrowie, da coś zanim moje narządy same ze starości będą coraz gorzej funkcjonować?
I według mnie obecnie żywność nawet ta masówka jest zdrowsza niż kiedyś teraz to się kontroluje kiedyś nie. Sam byłem na praktykach w spolem w latach 90 i do moich zadań należało ścieranie z mleka dat ważnośći (obecnie już sie je wytłacza) i pakowanie bochenków chleba w worki i skakanie po nich, aby dawały wrażenie świeżych:)
Zresztą średnia życia wzrasta, więc chyba nie jest tak źle z tą żywnością. Inna sprawa to jak się traktuje zwierzęta.
Co do tego co ktoś napisał o tym ze w USA nie można już dostać zdrowego jedzenia, nie prawda tam jest wiele specjalistycznych sklepów tego typu:)
Mnóstwo sklepów z jedzeniem koszernym jest, szczególnie w tych stanach gdzie jest dużo żydów.
bo to naprawdę się nie opłaca. nawet moja rodzina, która mieszka na wsi i zawsze miała jakąś krówkę lub nawet 3, czy świnie, zrezygnowała z tego, co im się to nie opłaca. jedyne, co zachowali, to kilka kur w kurniku, na jajka, jednak i tak dokupują od sąsiadki, a częściej ze sklepu. a szkoda, bo zawsze to zdrowiej. powiedzmy sobie szczerze: w mojej rodzinie, np., "starsze" pokolenie jest już schorowane, mają po 50/55 lat, jednak to nie jest to samo co ten sam wiek w mieście. stawy w kolanach i łokciach, kręgosłup, dolegliwości związane ze wcześniejszym schylaniem się, dźwiganiem itp. sprawiły, że coraz trudniej jest pracować na gospodarce, pielić czy też zaganiać krowy i je doić. a "młodsze" pokolenie, moje kuzynki czy kuzyni wyjeżdżają na studia, studiują lub je kończą. nikt nie zostaje na wsi, albo mało kto. nie ma komu robić, wkład finansowy i wkład "fizyczny" w choćby kilka krów, świń, indyków przerasta możliwości wielu. i to bez ironii: oni naprawdę nie mają siły. chociaż części się po prostu nie chce, są leniwi.