Jeśli to.mial być film o Tadeuszu Kościuszce to ja jutro otwieram kwiaciarnię. Braciak wyglądał jakby sie urwał z planu remaku "Rio Bravo" i po ostrym melanżu trafił przez przypadek do tego filmu. Z bohatera narodowego zrobiono jakiegoś chłopskiego filozofa o posępnym spojrzeniu. W zasadzie ten film broni sie jedynie genialnymi rolami epizodycznymi jak Roberta Więckiewicza, zwłaszcza jego tekst dlaczego w znanym polskim sloganie honor jest przed ojczyzną to gorzka pigulka dla wszelkich zadetych polskopatriotów. Z kolei Łukasz Simlat w roli sadystycznego szlachciury to była perełka. Był tak przekonujący, że gdybym był jego sąsiadem to nasralbym mu na wycieraczkę i jeszcze drzwi nią wytarł. Jeszcze było kilka trafnych tekstów jak "Wy to chyba nie chcecie wygrać tej wojny" i oczywiście jakże aktualne " Szlachta na koń siędzie i jakoś to będzie". Poza tym postać czarnoskórego towarzysza Kościuszki, która na nikim nie zrobiła wrażenia. Nie jestem historykiem, ale w tamtych czasach w najlepszym przypadku wszyscy złapali by za krucyfiks i wodę święconą , a w najgorszym chłopi złapali by za kłonice i zatłukli Antychrysta. Trzy gwiazdki daję jedynie za role epizodyczne Więckiewicza, Simlata i Czerneckiego jako imć Zielińskiego. Radzę omijać ten film z daleka, chyba ze chodzi pokutę zadaną przez waszego spowiednika.