Racja, jak już ktoś to tu napisał: to nie jest film o Kościuszce. Nie jest to też film o relacjach między panami a poddanymi. Ani o tym, ani o tym: to film o Polakach, po prostu. Kluczową sceną jest moment przy stole, gdy ruski siedzi na karku, a dwóch braci skacze sobie do oczu. Aż trudno mi było uwierzyć, że w dzisiejszym polskim filmie ktoś to potrafi pokazać tak trafnie.
Zrobione świetnie. Brutalności było co nieco, ale dokładnie tyle, ile być musiało - to nie była komedia romantyczna. Nie było seksu dla ubogich, nie było krzywdzenia zwierząt dla poruszenia emocji. A więc jest to możliwe, żeby szanować widza. No ciągle nie mogę uwierzyć, że można zrobić coś tak bardzo dobrego w naszych czasach...
Solidne kino ubrane w tarantinowskie szaty. Bez zbędnego patosu. Bez przerostu ambicji. Całość skupiono w jednym miejscu akcji zamiast robić biografię na miarę Aleksandra. I choć życiorys Kościuszki idealnie by do tego pasował to z polskim budżetem lepiej mierzyć siły na zamiary tak jak w tym przypadku.