Nie rozumiem za bardzo zakończenia filmu.
Dlaczego Julie na koniec mówi, że "jednak nikogo nie zabiliśmy"? Przecież wrzucili do wody tamtego potrąconego gościa choć jeszcze żył, utopił się? To chyba jednak zabili?
I kim był ten morderca? To ojciec tej laski, która zginęła w wypadku z winy tamtego wrzuconego do wody? Jeśli tak, to dlaczego ścigał głównych bohaterów i przy okazji zabijał postronnych ludzi? Bo ktoś go wyręczył i zabił gościa, który był winien śmierci jego córki? To chyba powinien być zadowolony, że go główni bohaterowie wyręczyli. Nie kumam...
Ben to facet którego potracili i wrzucili do wody (jeszcze żył o czym mowa była kilkakrotnie w filmie). W rezultacie nie utonal, przeżył i mścił sie na tych, którzy go potracili. W okolicach tej sytuacji facet, którego początkowo myśleli ze zabili popełnił samobójstwo topiąc sie(mówiła o tym jego siostra). Młodzi nie mieli z tym nic wspólnego, jedynie miejsce wymówienia ciała sie zgadzało.
Naprawdę? Kurde, to takie banalne... Myślałem, że jest to jakaś bardziej zakręcona intryga :D
No właśnie nie. Morderca-rybak miał córkę. Zginęła ona w wypadku samochodowym, który spowodował jej chłopak. Rok po incydencie chłopak meczony wyrzutami sumienia idzie w to samo miejsce, gdzie umarła jego narzeczona i chce popełnić samobójstwo. Ubiega go jednak niedoszły teść. Zabija go a zwłoki wrzuca do wody. Wracając po dokonanej zbrodni zostaje potrącony przez 4 przyjaciół. Ci, myśląc, że nie żyje wrzucają go do wody. Policja wylawia zwloki ofiary rybaka i opisuja to w gazecie. Stad Juli mysli, ze to oni go zabili. Sam rybak natomiast przeżył i w kolejnym roku dokonuje na nich zemsty. Jest na tyle szalony, że nie wahał się zabijać niewinnych dookoła, by podsycić grę w kotka i myszke.
Tylko w tym całym burdelu padło gdzieś, że to właśnie ten niedoszły teść wyławia narzeczonego, choć córka i tak ginie. Zaprawdę, zgłębianie tego koncepcyjnego pier_dolnika mija się z powołaniem rozumu.