Gołym okiem było widać, że brak tu Cravena, gdyż nie czułem już tego klimatu, a i muzyka jakby ciut gorsza. Ale poza tym było w porządku, oczywiście Englund robi całą robotę i kilka pojedynczych scen (np. ta z wyłażeniem z brzucha).
Ogląda się dobrze, jeśli nie nastawiać się na taką epickość jak poprzednio.