Na początek powiem, że ze mną jest coś nie halo. Od ponad 25 lat szkoda mi Freda i czuję do niego sympatię. Na dworze jest 30 stopni w cieniu i bez ognia czuję się jak na grillu. A nie wyobrażam siebie w piecu, albo w szopie pełnej ognia. Gdyby go utopili, powiesili, zastrzelili. Ale zostać spalonym żywcem...Mam ciarrry. Co do filmu. Rzadko porównuję remaki, chyba, że to jest Steven King, lub Dario Argento. Ale moim zdaniem dobry. Trochę ustępuje wersji sprzed 30 lat, bo tutaj Fred nie wzbudza takiej grozy. Ale klimat został zachowany. Spokojnie można go obejrzeć.