Cóż, wybierałem się jak na amerykański szajs, dostałem amerykański szajs, tyle że w
dużo gorszej formie niż można się było spodziewać. Zaczynając od przeciętnego Craiga i
średniawego Forda(chociaż czasem nieźle zagrać wciąż umie), przez nudną,
nieoryginalną muzykę, po schematyczność, pretensjonalność, ckliwość. Jednakże
nagromadzenie absurdu w drugiej połowie obrazu jest tak duże, że...film robi się całkiem
niezły. Bo o ile pierwsza godzina to nudny western z wątkami s-f, to druga obrzuca widza
wspomnianymi absurdami, ale też masą całkiem niezłej akcji i pomysłami rodem z
wszelkich Rambo, Mission Imposible itp. I wychodzi z tego niezła mieszanka pomieszana z denną papką -
taka amerykańska komercha, która wyróżnia się tylko obsadą(jak na scenariuszowe ryzy,
świetna Wilde) i producentem(oczywiście Spielberg). Można obejrzeć, ale po co?
Jedynym takim celem, może być chęć zobaczenia wszelkich ogranych reżyserskich
chwytów.
Dość mocne 5/10