PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=193505}

Kowboje i obcy

Cowboys & Aliens
2011
5,6 61 tys. ocen
5,6 10 1 60992
5,0 33 krytyków
Kowboje i obcy
powrót do forum filmu Kowboje i obcy

Właśnie wróciłem z seansu „Kowbojów i Obcych” i czuję się jak żelka „Akuku”. Czemu? Bo się nadziałem – i to potężnie. Film reklamowany jako połączenie reżyserskiego talentu Jona Favreau (dylogia „Iron Man”) z wyśmienitą obsadą, w skład której wchodzą m.in. Harrison Ford, Daniel Craig i Sam Rockwell, zapowiadał się co najmniej bardzo przyzwoicie i żadne znaki na ziemi, ani na niebie nie wskazywały na to, że projekt nie wypali. Ron Howard i Steven Spielberg jako producenci tylko dopełnili garnca moich fantazji, które bulgotały coraz mocniej z każdym nowym zwiastunem wypuszczonym do sieci. „Kupa utalentowanych celebrytów, twórca pełnometrażowych Iron Menów za kamerą, Audioslave dudniący w trailerze… to będzie istna miazga!”. Jak się okazało, „Cowboys & Aliens” to rzeczywiście miazga, gdyż obcowanie z owym dziełem daje tyle frajdy, co zabawa zmiażdżonym ścierwem rosomaka na autostradzie. Dobra, przyznaję – niedługo przed premierą obrazu wziąłem w ciekawskie łapki komiks będący inspiracją dla twórców tego westernu sci-fi i na własne oczy przekonałem się, że jakkolwiek interesujące połączenie dwóch różnych światów by to nie było, to sam oryginalny pomysł nie starczy, by z byle jakiej historii uczynić szekspirowskie dzieło. Owszem, istnieje przekonanie, że gdyby posadzić tysiąc małp przed tysiącem maszyn do pisania, to po nieokreślonym czasie jedna z nich napisałaby „Makbeta”, lecz wygląda na to, że ludzie odpowiedzialni za „Kowbojów” wysłali swoje szympansy do „Genezy Planety Małp”, a sami zatrudnili pięciu (!) scenarzystów, którzy spisali się niestety nieco gorzej od naszych włochatych krewniaków. A może mieli po prostu za mało maszyn do pisania?

BRUDNE PAZNOKCIE, POT, SKÓRA I OBCY
Początkowo gwiazdą filmu miał zostać Robert Downey Jr. - niegdyś wygnaniec, obecnie pupilek Hollywoodu - lecz z powodu prac nad drugim Sherlockiem Holmesem musiał (nie)stety z tego wątpliwego przywileju zrezygnować. Jego miejsce na planie zajął więc nie kto inny, jak sam James Bond XXI wieku, błękitnooki przystojniak Daniel Craig, który brak charyzmy nadrabia szybkimi akcjami w stylu „patrz, kuguar! – JEBUT - złamałem ci nosa, to osłabi ci nosa”. Jak mówi stare chińskie przysłowie, z kawałka kupci posągu nie ulepisz, tak więc postać Jake’a Lonergana jest sztywna jak szmacianka na kiju i nie sposób się z nią utożsamić, a co dopiero poczuć do niej jakąkolwiek sympatię. Dzięki temu przez dwie godziny seansu oglądamy perypetie spoconego i skąpanego w kurzu poskramiacza bydła, który nie dość, że poprzez swą tajemniczą amnezję nie pamięta własnego imienia i historii dziwacznego urządzonka, jakie znalazł pewnego poranka na lewym nadgarstku, to jeszcze poprzez swe dzikie zachowanie zdaje się być równie ujmujący, co drzazga pod paznokciem. Mało ostatnio widziałem obrazów, które pierwszoligowych aktorów wykorzystałyby równie beznamiętnie, co tutaj – Craig to buc, Ford wcale nie lepiej, Rockwell stał się nagle ciapowatym barmanem, a Paul Dano młodym gniewnym rozrabiaką z naładowaną spluwą w dłoni. O Olivii Wilde lepiej nie wspominać, bo jej postać w tym filmie to istna groteska, zwieńczona naciąganym do granic tolerancji mind-fucikiem (spoiler alert: dziewka okazuje się… kosmitką. W końcu mało który Ziemianin wyszedłby cało z procesu kremacji, a jej się to udało - ino bez ciuszków). Wielkie nazwiska to niestety nie wszystko, bo jeśli scenariusz działa nasennie, to nawet najzgrabniejsza pupcia w ciasnych, skórzanych portkach nie zdoła utrzymać naszych powiek z dala od siebie. Mała uwaga do Craiga – olej przysiady, przysiądź nad aktorstwem.

CHEESY, CHEESY, CHEESY FLICK
Zarówno fabuła komiksu, jak i historia przedstawiona w jego filmowej adaptacji traktują o walce kowbojów z Obcymi, podczas której najnowsze kosmiczne technologie ścierają się z old-schoolowymi indiańskimi strzałami i pociskami szybkostrzałowców – i na tym podobieństwa się kończą. Jako, że oba scenariusze są wyblakłe i wyprane z emocji, to uznajcie to bardziej za ciekawostkę, niż powód do głębokiej rozpaczy. Smucić natomiast może fakt, że skaszaniono taki potencjał na superprodukcję i że tak pokaźna grupa zdolnych ludzi nie potrafiła poprawnie wykorzystać okazji, jaka stanęła im na drodze. Ba, już „Jonah Hex”, powszechnie uważany za szmirę zeszłego lata, sprawił mi więcej radochy podczas oglądania i mimo dziur w scenariuszu potrafił wciągnąć mnie w swój westernowy świat science-fiction. „Kowboje i Obcy” okazują się niestety bezpłciowym block-busterem, który zszargał dobre imię Jona Favreau i pokazał, że każdemu spełnionemu artyście zdarza się czasem jakaś większa wtopa. Miejmy nadzieję, że pierwsza i ostatnia.


+ niezgorsze efekty specjalne (jeśli już są), dzięki zwiastunowi zacząłem słuchać Audioslave
- nuda do potęgi n-tej, fabuła oraz protagoniści całkowicie bez ikry, produkcja w 100% nijaka

Ocena: 3.5/10

Słów kilka: W chwili obecnej to zawód roku, bo – bądźmy szczerzy – na „Kowbojach” zależało mi jednak nieco bardziej, niż na kontynuacji i tak już marnych „Aut” (zaszczytne drugie miejsce na mym personalnym crap-list 2011). Morał zaś jest prosty i powszechnie znany, co jest beznadziejne, tego unikamy.
-------------------------------------------
cinemacabra.blog.onet.pl

ocenił(a) film na 6
Pawlik

elegantzko napisane. dzięki za tę recenzję.

rollo_tomassi

również dziękuję za recenzję. Chciałem się na to wybrać ale chyba porzucę ten pomysł...

ocenił(a) film na 6
Pawlik

No to jest recenzja.

TCWolf82

Ja był powiedział że to jest najmądrzejsza recenzja na temat tego filmu.

ocenił(a) film na 4
Rafi_1996

oj przestań, rumienię się jak kurczaczek na ruszcie ^-^

ocenił(a) film na 5
Pawlik

Nie zgadzam się z Tobą tak do końca w ostatecznej ocenie filmu, ale chylę czoła nad bardzo zręcznym umieszczeniem w tekście tony sarkazmu i subtelnej drwiny. Lubię takie komentarze. Czyta się gładko i można się miejscami pośmiać z dobijającej prawdy, bo wszak wszystko co napisałeś to, jakby nie patrzeć, truth do bólu.

Pawlik

jak czytam moje obawy co do tego filmu sie potwierdzily mial oceny na imbd tylko 5,7 i trailer mnie nie zachwycil,a teraz te oceny na filmwebie chyba sobie go daruje pomimo wielkiego szacunku i sympatii do Harisona Forda : (

Pawlik

bo sie nie chodzi na takie smieci, przeciez z gory bylo widac ze to fajans

Pawlik

Po pierwsze ciężko się to czyta, po drugie silisz się na jakiś humor, który ewidentnie ci nie wychodzi, a po trzecie i najważniejsze: gdy coś jest spoilerem to piszemy nie "spoiler alert" tylko jak już "SPOILER ALERT". Dzięki twojemu lenistwu i niewciśnięciu SHIFTA wiem już, że dziewczyna UWAGA MEGA SPOILER jest kosmitką. Dzięki wielkie za zje banie filmu, nikt nie czyta uważnie takich malutkich literek, będących częścią twoich pseudo inteligentnych wypocin.

ocenił(a) film na 4
0wner2

Haha, sucker :P

Pawlik

A ja uniknąłem spoilera w recenzji, ale jak przeczytałem ten komentarz, to mimo że przy UWAGA spróbowałem odwrócić wzrok i tak nie wyhamowałem i złapałem słowa następujące po ostrzeżeniu. Dzięki.
A na film raczej do kina nie pójdę, ale na pewno zobaczę jak nadarzy się okazja.

Pumo

Byłbym zapomniał, recenzja całkiem niezła, miło się czyta :)

ocenił(a) film na 4
Pumo

Dzięki ;)
I uwaga do 0wnera2 - kto spoilerem wojuje... :P

Pawlik

Na pewno łatwiej odwrócić wzrok po przeczytaniu "UWAGA MEGA SPOILER" niż "spoiler alert.

Pawlik

Od siebie dodam, że kompletnie się nie zgadzam z twoją recenzją :) Dobrze się na tym filmie bawiłem.

ocenił(a) film na 4
p10tr3k1980

Good for You :)

Pawlik

Bardzo fajna recenzja. W 100% zgadzam się, że potencjał ekipy został niewykorzystany i stworzyli takie ... dzieło. Jedyny zwrot akcji został przedstawiony jak w produkcji o tematyce religijnej, a nie s-f. Myślałem, że Harrison Ford i Sam Rockwell zapewnią niezły poziom. Niestety. Tylko Daniel Craig mnie nie zawiódł - był drętwy jak zwykle. Jedyny duży plus za elekty specjalne - na pewno dobre do testowania kina domowego.

ocenił(a) film na 8
Pawlik

Bardzo ładnie napisana bzdura. To bardzo ładnie że czujesz się jak żelka, choć nie umiem sobie tego wyobrazić. Zupełnie nie wiem od czego zacząć dementowanie tych wszystkich kalumnii którymi tak szczodrze obdarzyłeś ten bezpretensjonalny film. Scenariusz jest oczywiście pretekstowy ale spójny, co wcale nie jest takie częste, sam pomysł jest pastiszowy, mi się podobało. Podziwiam Craiga, zagrał niesamowitego rewolwerowca (trochę w stylu Jula Brynera), zawsze lubiłem tego aktora (tzn. od "Drogi do zatracenia" to pierwszy film który z nim widziałem) Harrison Ford stworzył, moim zdaniem, pierwszą, od dawna ciekawą rolę jego pułkownik jest świetnym "opryskliwym twardzielem o złotym sercu" Rockwel jest przekonującym mięczakiem który odnajduje w sobie mężczyznę gdy musi walczyć o żonę, dziewczyna, jak to dziewczyna, śliczna. tyle o protagonistach. No, może wspomniałbym jeszcze o chłopcu z nożem, przeuroczy i jakże westernowy motyw, ach no i nie da się pominąć psa, no i, zapomniałem, postać rozkapryszonego synalka, a i jeszcze ci stylowi bandyci... Ogólnie, film jest wybuchową mieszanką motywów i postaci(czy może raczej typów) znanych skąd indziej, jeśli ktoś się będzie upierał żeby wszystko traktować serio to mocno się zawiedzie. Już sam tytuł sugeruje że chodzi o zabawę. Próżno spodziewać się tu jakiejś większej głębi, to rozrywka ale rozrywka inteligentna. Miło spędziłem dwie godziny, nie nudziłem się ani przez moment. Jeśli film jest porażką roku, choć widziałem już w tym roku kilka znacznie gorszych(choćby plastikowy Thor, czy bełkotliwy "Greern Latern"), to życzyłbym sobie takich niepowodzeń więcej. Choćby co tydzień.
A jeszcze jedno, zupełnie nie rozumiem jak mogłeś "wiele sobie obiecywać" po produkcji w której główną rolę gra aktor którego możliwości oceniłeś tak "z kawałka kupci posągu nie ulepisz"?

Pawlik

3.5? Za dużo.