Ale, o dziwo, film mimo to da się oglądać. Ot, 2 godziny takiej sobie rozrywki. Ciekawa koncepcja, starcie obcej, zaawansowanej technologicznie rasy z ludźmi, którzy są dopiero na progu nowoczesności. Tyle, że z tymi obcymi jest największy problem - niby mają zaawansowaną technologię, latają statkami, przeprowadzają jakieś tam eksperymenty na ludziach, ale ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Brak zachowań społecznych byłby jeszcze do przyjęcia, gdyby oni byli rasą na wzór mrówek, gdzie królowa jest inteligentna, a żołnierze robią swoje, ale tu tego nie było. Podczas ataku ludzi na ten ich statek, latają jak psy spuszczone ze smyczy bez żadnej koordynacji, mają super pukawki na plazmę czy co tam, a w starciu z ludźmi stawiają na walkę wręcz i zagryzanie. Skoro są tak zaawansowani i słabo widzą w dzień, to powinni mieć jakieś tam kamery, środki automatycznej obrony itp. A dają się podejść jak małe dzieci. Super inteligentna rasa, przemierzająca kosmos, zlekceważyłaby wroga w tak głupi sposób? Nie sądzę, zwłaszcza, że stracili kilka statków i żołnierzy.
Aktorzy grają tak sobie, Craig możliwie, w miarę pasuje na kowboja-twardziela, Ford jakiś taki niewyraźny jest, powinien być mroczną postacią, targaną demonami przeszłości, a zagrał bardziej wujka z Teksasu, co to na wojnie był. Zupełnie nie pasował do tej roli. Najgorszy ten synek imbecyl i doktor dureń, masakra.
Niestety wiele elementów filmu zawodzi, a jak na produkcję za taką kasę nie ma tu też wielkich fajerwerków.