Kino nowszej przygody. Co niestety nie oznacza, że lepszej. Favreau, pod czujnym okiem producenta wykonawczego Stevena Spielberga, wysyła na Dziki Zachód Daniela Craiga oraz Harrisona Forda, by tam stoczyli batalię ze złymi (jakżeby inaczej!) obcymi. Ci, którzy nastawiają się na pastiszowe ujęcie tematu, mogą poczuć się skrajnie zawiedzeni. "Kowboje i obcy" nakręceni zostali w tonacji serio, który to wybór perspektywy niekoniecznie był trafiony. W wersji rozszerzonej, którą oglądałem, nie brak dłużyzn czy scen w kinie rozrywkowym raczej zbytecznych. Podejrzewam, że w "podstawowym" wydaniu sytuacja była podobna, wszak to tylko piętnaście minut dodanego materiału. Nie ogląda się wprawdzie źle, w dużej zresztą mierze dzięki obsadzie (postać Forda zbudowana została bez cienia konsekwencji, choć i tak mimo wszystko miło, że twórcy właśnie o nim pomyśleli w tym przypadku), ale z tematu zdecydowanie można było wycisnąć nieco więcej niż jedynie to, co zapowiada tytuł (plus Indianie - jakież to oryginalne...).