Nie mogę uwierzyć, ze nakręcił to reżyser "Dnia Próby" i "Łez Słońca". Ponadto jest to wysokobudżetowa produkcja z muzyką Hansa Zimmera i zdjęciami Sławomira Idziaka. No ale ponieważ maczał w tym palce Jerry Bruckheimer - pan od "Piratów z Karaibów" można się spodziewać, że coś będzie nie tak. Mamy więc nie tylko dobrego muzyka (bo zwykle producent czy reżyser bierze do pracy te same osoby) ale też niektórych słabych aktorów, którzy występowali już w filmach typu "Piraci z Karaibów". Spodziewałem się sztucznego średniowiecza, w końcu przystojniaki z plakatów i umalowana i wygolona (choć więziona w lochach łuczniczka) już na wstępie zwiastują coś złego. Jest jednak o wiele gorzej.

Historia o królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu została maksymalnie przekręcona lub też napisana na nowo. Mi zupełnie nie przypadła do gustu. Więcej tu Rzymian, niż magii i Brytanii. Dobre zdjęcia i muzyka nie pasują do nijakiej całości. Całość polega na tym, że rycerze muszą wybrać się na samobójcza misję, aby zostać uwolnionymi od przysięgi walczenia dla armii rzymskiej. Jedyne, co polubiłem to kostiumy i zdjęcia Sławomira Idziaka. Całość naprawdę wypada blado, nawet wersja reżyserska. Film jest długi i bez problemu można na nim zasnąć. Na końcu zastanawiałem się, czy oglądam na pewno wersję skończoną, ponieważ wydaje się, że twórcy sami nie wiedzieli o czym kręcą film.