"Odgrzewany kotlet", "słabizna","kiepski","klapa", a czego szukaliście w tym filmie? Że ktoś poraz kolejny opowie tą samą historię? Nie wiem do jakich filmów porównujecie "Króla Artura"? Klapą to można nazwać kolejną głupkowatą komedie amerykańską (nie mówie o wszytkich). Teraz wiele głosów przeciw, że one mają jakieś przesłania.....Nie uważam, że film jest dziełem z górnych półek, ale na szczęście nie wy przyznajecie oscary (ja też zresztą), bo co to za sztuka chwalić film chwalony przez wszystkich. Film nie był o rodzinie patologicznej, o znęcaniu się nad dziećmi, narkomanach czy końcu świata.....Tematy, które już nie drażnią nie są już takie ciekawe, bo przecież po co robić taki film? Żeby go zmieszali z błotem. Ludzie lubią takie historyjki, bo po co się dołować kolejną tragedią. Większość z twórców filmu zrobiła pewnie dzieło swego życia, a wy ot tak go przekreślacie. Niektóych filmów nie wypada krytykować, niektórych chwalić, ale w porównaniu z 70% filmów jakie "wyszły" na ekran "Król Artur" nie wypada słabo, wręcz przeciwnie to dobry film, ale nie najlepszy (mimo Hansa), niestety. Patrzeć trzeba na ten film pod kątem fajnej historyjki, ale nie klejnego gniotu.
Sorry, że zająłem wam czas, ale napisałem co myślałem (co mi się nie często zdarza). Ale filmy już nie muszą nauczać, to nie ciemna masa.