Typowy produkcyjniak spod ręki Bruckheimera, co tradycyjnie oznacza solidne wykonanie, dobrą stronę wizualną itp. ale także drętwotę i toporność całej reszty filmu. Szkoda, bo był potencjał na coś nieco bardziej przyzwoitego. Opowieść osadzona jest w ciekawych czasach (choć od realiów historycznych film jest daleki...), czego twórcy niestety nie wykorzystali, serwując nam wyjątkowo schematyczną i pozbawioną dramaturgii (o jakichkolwiek ambicjach nie wspominając) fabułę. Mamy więc widowisko kostiumowe kręcące się na przemian wokół bitew i patetycznych przemów, pomiędzy które wciśnięty jest też jakiś miałki wątek miłosny. Film nadrabia malowniczą scenerią, zdjęciami i w ogóle całą naprawdę interesującą stroną wizualną. Zwraca także uwagę muzyka Zimmera - chyba najmocniejszy punkt tej produkcji - oraz kilka przyzwotych ról z dalszego planu (za to nie popisali się ani wyjątkowo niemrawy Owen ani grajacą wciąż jedną miną Knightley). Trudno więc mówić o rozczarowaniu, bo zarówno mocnych jak i słabych stron można się było spodziewać przed seansem. Dlatego niech będzie 5/10 - jest na czym oko zawiesić, więc jako zabijacz czasu przy piwku po robocie jest OK.
9/10 nie ma lepszego filmu o rycerzach Artura
Nie znużyły mnie bitwy, z wybałuszonymi oczyma obejrzałam WSZYSTKIE.
Dramaturgia była, tylko smak Twój rozregulowany przez "kino akcji" jest.
Scenerie były fenomenem, we współczesnym kinie, bo prawdziwe, a nie - zmanipulowane w 3DStudio.
Kino ma swoje prawa pokazania polityczno-historycznej prawdy.
Powiem tak, wszystkie negatywne komentarze to marudzenie.
marudzicie bo padał Śnieg, Deszcz i były Lasy.
Wolicie ciepłe scenerie hahaha (^o^)
Keira i watek miłosny trzeba by było wyciąć.
albo zaangażować Monice Bellucci.
Akurat strony wizualnej się nie czepiam - sceneria i mnie przypadła do gustu, choć żadnym "fenomenem" nie była - ot, solidna robota. Ogólnie film przyjemny dla oka, jednak pod względem fabuły, dramaturgii, aktorstwa (przynajmniej głównych bohaterów) pozostawia wiele do życzenia.
Ocena 5/10 nie jest chyba zbyt krzywdząca, bo ani się ten film jakoś nie wybija na tle współczesnych superprodukcji, ani od ich za bardzo nie odstaje. Do rewelacji mu za to duuuużo brakuje, ale to moje subiektywne zdanie.
Zgadzam się właściwie ze wszystkim co napisał autor tematu - tyle, że ja dam 6. Od strony technicznej ciężko coś zarzucić - warsztat na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że twórcy nie wykorzystali swojego potencjału - Fuqua, który w 2001r poprowadził Denzela Washingtona do Oscara, tutaj serwuje nam przeciętne aktorstwo. Idziak odwalił solidną rzemieślniczą robotę, chociaż "Helikopter" był o niebo lepszy. Zimmer też ok, co tu dużo mówić.