wygłoszę swoją, niezbyt pochlebną opinię. prawie zupełnie ten film nie przypadł mi do gustu.
wczoraj obejrzałam go drugi raz i muszę stwierdzić, że jest jeszcze gorzej, niż za pierwszym.
przede wszystkim, fatalna była kreacja głównych bohaterów. nie wiem jak inni, ale ja zupełnie inaczej wyobrażam sobie Artura i Ginewrę (bo Lancelot jeszcze taki zły nie był). jak tylko filmowy Artur się pojawiał, to od razu można było poczuć, że testosteron wręcz wycieka z ekranu. coś, jakby postać wrzeszczała: "jestem taki męski, silny, tajemniczy i cool! więc bójcie się mnie.". to naprawdę raziło (przynajmniej mnie). to samo tyczyło się Ginewry, tylko w drugą stronę- przypominała napaloną seksbombę. przepraszam, jeśli uraziłam fanów filmu, ale nie byli to ci bohaterowie, do jakich przyzwyczaiłam się z czytania legend i oglądania innych produkcji.
druga sprawa- klimat filmu. jakoś nie czułam tej wspaniałej, owianej tajemnicą i magią atmosfery średniowiecza. dotarło do mnie, że realizatorzy mieli trochę inną koncepcję przedstawienia całej historii- raczej realistycznie, bez "spraw" metafizycznych, ale za to tajemniczo, z patosem, tak, żeby odpowiednio pokazać fenomen samej legendy. tylko, że z tą tajemniczością jakoś nie wyszło, a z kolei z patosem przedobrzyli. jak już pisałam- męstwo i rycerskość wylewały się z ekranu. w ogóle ujęcie historii nie przypadło mi do gustu. jak dla mnie za bardzo odbiegało od pierwowzoru.
ale, (żeby nie było, że tylko krytykuję) znalazłam kilka plusów. na pochwałę zasługuje przede wszystkim muzyka. poza tym, pomimo narzekań, odrobina wspomnianego patosu w tego typu filmach jest zawsze mile widziana ;) a niektóre sceny, to przyznam, rzeczywiście były ujmujące.
Ja mam bardziej pozytywne wrażenia po obejrzeniu tego filmu,może dlatego,że miło jest w końcu zobaczyć świeższe podejście do legendy o Arturze,bardzo dobrze,że nie było tutaj magii ani innych tego typu gadżetów. Niemniej jednak w paru kwestiach muszę się z Tobą zgodzić,a mianowicie w sprawie bohaterów: Artura i Ginewry (zdecydowanie lepiej wypadają Sasi,a postać ich wodza,moim zdaniem,jest najlepszą kreacją w filmie). O ile Artur mimo wręcz narzucanego przez reżysera wizerunku herosa nie raził mnie zbyt bardzo i ogólnie "uszło by w tłoku",o tyle Ginewra to totalne nieporozumienie...W scenie,w której Artur nastawia jej palce,zupełnie nie na miejscu są krzyki przypominające orgazm wypływające z ust Ginewry...Ponadto kreowanie tej postaci na superwojowniczkę to raczej kiepski pomysł.Gdyby nie uroda Keiry Knightley to postać Ginewry byłaby kompletną katastrofą.
Podsumowując to chyba jedyna kwestia,która mi się nie spodobała. Myślę,że właśnie przez słabe główne role "Król Artur" okazał się filmem średnim.
Witam.
I podejmuję polemikę.
Magia była lecz nie nachalnie ukazana (chodzi o mgłę, która towarzyszy Merlinowi - pojawia się i znika na jego żądanie).
Samo podejście do tematu arturiańskiego jest nie tyle świeże co podstawiane - zróbmy coś z legendą aby dostosować ją do dzisiejszych konwencji... niech się sprzedaje.
Sami aktorzy grali jednak średnio - nie było w tym arcydzieł ale też nie było kaszany.
Pozdr.
jakby sie tu niezgodzić zgadzając. Może zaczne od tego, że legendę czytałam dawno temu, do tego doszło pare bajek i filmów więc nie razi mnie aż tak ten realizm. Nawet jest ciekawy, dodaje świeżości całej historii.
Atmosfera średniowiecza.... to jeszcze nie było średniowiecze to jeszcze czasy Rzymu. I co jak co ale czuło się to coś.
Sprawa Ginewry i ludzi z lasu jest moim zdaniem spartaczona zupełnie. Dobrze im wyszła postać Merlina i ta mgła która go otacza.. ( choć brakowało mi jakiegoś takiego łagodnego przejścia między scenami kiedy Merlin jest pokazany), walki też były niezłe ale reszta... no ale sorry jakim cudem ludzie żyjący w kraju gdzie pada albo deszcz albo śnieg albo deszcz ze śniegiem chodzą tak ubrani albo tak nieubrani :P. ( a ponoć miałobyć realistycznie) jakim cudem dziewczyna która spędziła jakiś czas zamknięta, niedokarmiona i torturowana... dzień później strzela z łuku jakby miała zdrowe ręce. Pomijając już to co wyprawiała na polu bitwy. Osoba takiej postury nie miałaby szans na walkę z uzbrojonymi wojownikami... strzelanie z łuku to jeszcze... ale dziewczyna nie miałaby szans w bezpośrednim starciu. Też dobór aktorki moim zdaniem troche chybiony. ( wojownicza księżniczka... nie spodziewałabym sie Xenny ale Keira mi tu nie pasuje, co innego walka z piratami co innego walka z facetami w ciężkiej zbroji) Nic do niej nie mam choć jej głos mnie troche denerwuje.. taki patetyczny, wyniosły i pełen pretensji. Z wszystkich scen z nią oglądam tylko potyczki słowne jej i Lancelota.
Mi się film podobał bardzo ( 9/10 ). Ale muszę się zgodzić z kilkoma tutaj niechlebnymi opiniami.
Zgadzam się z Venea odnośnie tego, że jakim cudem Ginewra była torturowana itp, a potem bezbłednie strzelała z łuku? No i clive Owen rzeczywiście nie pasował do roli Artura, lepiej wyglądałby jkak James Bond, ale legendarny Artur to zupełnie nie ta bajka xD