--SPOILER--
Ja dosłownie tarzałam się ze śmiechu przy scence tuż po piosence "Diggah Tunnah".
Mama szuka synka (tj. Timonka) i spotyka wujka Maxa. Pyta się go czy widział Timona a ten
cały rozpromieniony zaczyna monolog:
-Nie, nie widziałem. Ale, cóż to za dzień? Żadnych stłuczeń, wstrząsów mózgu, okaleczeń,
ran miażdżonych ani szarpanych, czyli innymi słowy, nie ma śladu bytności twojego
kochanego Timonka. - mroczny śmiech wujka Maxa ginie w odgłosie sypiących się tuneli i
kupie pyłu.
-To musi być Tiiimooooooooooooon!!!
Albo:
-He, na wygwizdowie małpa udziela mi porad egzystencjalnych.