Może jestem bez serca, ale nie płakałam...
Nie widziałam tego filmu jak byłam młodsza, dopiero teraz mi się to zdarzyło. Obejrzałam z kilku powodów; zajmuje szczytne pierwsze miejsce w gatunku "animacje" i dodatkowo system rekomendacji wyliczył mi, że będzie mi się podobać ten film z prawdopodobieństwem wynoszącym 90%... więc jak widać, nie miałam wyjścia, jeżeli domyślacie się co mam na myśli.
Przejdźmy do sedna.
No tak, nawiązanie do "Hamleta" i "Makbeta" było dosyć udane jak na mój gust. Walka o władzę, spiski, przekręty - wszystko w tym stylu. No nie było złe, ale czy od razu można przez to nazwać tę animację arcydziełem?
Czego nie było? Charakterystycznych bohaterów ( poza Timonem, Pumbą i Skazą, ale wciąż jest to za mało ), brak większych emocji ( no sorry, mnie nie rusza jak umiera ten cały Mufasa, może dlatego, że został pokazany w tak powierzchowny sposób ) i oczywiście brak humoru ( kilka scenek to za mało )...
Więcej do dodania nie mam. Rozumiem, że jest to bajka, czy tam animacja skierowana do młodszych widzów... ale zastanawiam się czemu tyle osób daje temu filmowi 10/10? Na czym polega jego fenomen? Bo ja go nie rozumiem...
Nie twierdzę, że animacja jest całkiem beznadziejna itd, ale że te wszystkie "ochy" i "achy" są jak dla mnie dziwne, a nawet bardzo dziwne. Wreszcie śmieszne. Przepraszam bardzo jeśli kogoś uraziłam... ; )
Pozdro
" Nie wiem skąd takie Twoje oburzenie. "
Oburzenie? Nie jestem oburzona... zacytuj. ; )
Nie zachwycasz się, bo ludzie, internet, cokolwiek za bardzo podniosło twoje oczekiwania. Poza wygórowanym mniemaniem o filmie zaszkodziło to, że... nie masz sentymentu do tej animacji. To była moja ulubiona bajka z dzieciństwa i nadal uwielbiam "Króla Lwa", zakładam, że głównie przez wspomnienia, ale to nawet lepiej ;)
PS Też nie rozumiem tych szlochów nad Mufasą. Nie cieszyłam się, że umarł, ale bez przesady nie ryczałam ani razu.
Wyjaśnienie jest prostsze niż Ci się wydaje. Pewnej magii nie poczujesz jeśli nie oglądałaś tego filmu w latach 90 mając te 7-10 lat. Wtedy inne wartości były gloryfikowane, ludzie zachowywali się inaczej, zobaczysz to choćby na teledyskach i ogólnie muzyce z lat 90. Ta bajka to było dla nas coś magicznego, niesamowitego. My nie mieliśmy wtedy komputerów, tabletów w zasadzie nie mieliśmy niczego związanego z technologią żyliśmy w świecie gdzie najważniejsza była wyobraznia i nasze wyimaginowane przedmioty. Całe dnie spędzaliśmy na świeżym powietrzu (dosłownie całe dnie) i głowiliśmy się co by tu robić aby się nie nudzić. Wydawałoby się, że to nie ma znaczenia lecz w moim odczuciu ma i to ogromne wystarczy spojrzeć na bajki jakie teraz podobają się młodszym widzom. Dodatkowo lata 90 to był przełom we wszystkim. Jeśli ktoś oglądał takiego Króla Lwa to było to dla niego coś kompletnie nowego z czym nie miał do czynienia wcześniej. Sytuacja identyczna jak w przypadku gdy graliśmy w pierwsze gry na pegasusie i dla nas taka Contra będzie milion razy lepsza niż najnowsze Call Of Duty. Powstawały gatunki muzyczne które teraz są co najwyżej lekko modyfikowane a dla nas to było coś z innej planety. Wychodziły pierwsze telefony i pomyśl kto był wtedy bardziej wniebowzięty osoby które dostają teraz najnowszy telefon różniący się szczegółami od poprzedniego czy osoba która otrzymuje możliwość wywrócenia swojego życia o 180 stopni. Dlatego osoby młodsze nie rozumieją tej bajki tak jak ja nie rozumiem jeszcze starszych Myszki Mickey, nie śmieszy mnie Charlie Chaplin anie nie robi na mnie wrażenia teledysk Michaela Jacksona a wtedy dla ludzi był to czysty fenomen. Pozdrawiam.
Ja obejrzałem za dużo filmów Disneya, by wychwalać i wynosić na czele piedestału ten film, ale co do płaczu. Król Lew jest po prostu już dla mnie nudny. VHSa zajechałem na śmierć, DVD jakoś dawało radę... Musze do niego powrócić, ale po kilkuletniej przerwie.
Ze wszystkich bajek Disneya, najbardziej mnie wzrusza moim zdaniem, najlepszy film tego studia i chyba najbardziej zapomniany: Lis i pies. Nie ma bata, abym go oglądał i nie uronił łez. No i jest bardziej realny, bowiem występują ludzie, a Król Lew jest pierwszym filmem w historii tej wytwórni gdzie grały tylko i wyłącznie zwierzęta.
heh ja nie plakalem jak bylem mlodziakiem .. a teraz syndrom 40-stki mnie dopada .. i jak ten jego Ojciec ginie ratujac syna ..serce sie kraja i lzy cisna sie do oczu...no nic dla mnie to kultowa bajka i gra ..co najwazniejsze przypadla do gustu mojemu synowi ..
jak jest niegrzeczny zawsze moge go wziasc za reke i rzec jak Mufasa..
-Synu ! Zawiodłeś mnie....
zawsze dziala :)
Lwia straz troche jest slaby ...ale dziciakowi sie podoba