jestes 88 rocznik.pamietam jak chodzilem do zerowki i z klasa poszlismy na ten film-kto mniej wytrwały plakal w trakcie seansu,a wiekszosc ze lzami w oczach szla do domu aby wyplakac sie.To byly piekne czasy co nic mnie nie obchodzilo,i dobrze pamietam moj smutek jak wszedłem po filmie do domu i przytulilem tate-dla mnie wtedy byl mufasą.niestety mojego ojca juz nie ma na tym swiecie, i dalej-mimo 24 lat potrafi mnie wzruszyc
Szczerze? Ja jako szkrab nigdy na tym filmie nie płakałem... Nie to że jest niewzruszający, bo jest. Obecnie płaczę prawie zawsze, zwłaszcza ostatnio jak oglądałem, to łzy i ryk :). Jednak jak byłem mały, to nawet łza mi nie poleciała... Nie wiem czemu... Byłem w dość młodym wieku, niewiele kapowałem. "Króla Lwa" lubiłem bardzo, ale bez przeogromnych zachwytów. Dodatkowo byłem typem dziecka wychowywanym na Spider-manie Batmanie itp. Więc ze śmiercią byłem oznajmiony. Może dlatego? A może byłem bezdusznym, szatańskim dzieckiem :P?
Do dziś nie mogę uwierzyć że śmierć Mufasy tak bardzo mnie nie wzruszyła...
Najlepsza bajka jaką kiedykolwiek widziałem, poniekąd jedyna, która zasługuje na uznanie .
jestem jakimś wyjątkiem, bo nigdy nie płaczę przy śmierci Mufasy, za to ZAWSZE ryczę jak w dwójce Kiara mówi "jesteśmy jedno" i lwice Ziry przechodzą na drugą stronę :P
Potwierdzam ;). Też zalewają mnie łzy przy tym momencie.
Jednakże i w tym wypadku, nie płakałem jak byłem mały... Dopiero teraz zacząłem...
Ja pewnie też. W ogóle kiedyś nigdy nie płakałam na filmach. Mój debiut był podczas oglądania Up w kinie :)
No, film fajny. Mój debiut był jednak trochę bardziej "ambitny" :P. "Zielona Mila".