a sceny batalistyczne jedne z najlepszych w historii
8/10 za cały film, troche jednak brakuje by wystawić 9
oglądałam wersję reżyserską i jedyne o czym myślałam, to o tym, że straciłam swoje 3 godziny....wersja reżyserska to nieporozumienie....ale to oczywiście moje zdanie:) nastawiłam się na naprawdę dobre kino, i moja ocena tak niska, bo podstawą było nie oczekiwać nic....jedyny plus tego film, to Orlando...co do trędowatego króla, to.....szkoda talentu Edwarda
Zgadzam się. Szkoda tylko, że wielu ludzi nigdy po nią nie sięgnie bo zrazili się widząc marną wersję kinową.
Jedyna scena jaka mi nie pasuje w reżyserskiej to zdjęcie maski Baldwinowi. Tajemniczy i niepokojący nastrój jaki roztaczała wokół siebie ta postać nagle się ulatnia (wiadomo, bardziej boimy się tego co nieznane).
Przed obejrzeniem filmu zobaczyłem ocenę na filmwebie i prawdę mówiąc trochę mnie to zraziło, zapewne większość osób oglądało wersję podstawowa i pewnie przez to film ma tak słabą ocenę. Na szczęście udało mi się obejrzeć ten film pierwszy raz w wersji reżyserskiej i chyba dlatego zrobił na mnie takie wrażenie : ).
Otóż to. Film w wersji kinowej i w wersji reżyserskiej to jakby dwa różne filmy. Wersja kinowa jest ułomna. Wiele wątków się rwie, wiele jest nielogicznych. Nie rozumiem, jak można było tak niemiłosiernie poszatkować ten film.
Dopiero wersja reżyserska pozwala w pełni docenić ten obraz. Tutaj nie pojawiają się już wątpliwośći typu "skąd wiejski kowal umiał konstruować machiny oblężnicze". Ta wersja jest znacznie pełniejsza, bogatsza i kompletna. No i ma znakomity, ponuro-średniowieczny klimat..
Film zasługuje na naprawdę wysokie oceny (w moim odczuciu to jeden z najciekawszych "epickich" obrazów) i nawet nieco drewniana gra Blooma nie psuje tego wrażenia. Ale - no właśnie: TYLKO w wersji reżyserskiej.
Nie mogę zrozumieć, czemu wydawcy usilnie wznawiają tylko wydania kinowe, zaś wersji reżyserskiej zdobyć nie sposób.
Wszystkie filmy wiele zyskują w wersji reżyserskiej. Szkoda, że widziałem takie tylko największe hity, ale chyba nie wszystkie filmy też taką wersję mają (przeważnie strasznie wielkie hity, które zarazem są strasznie długie).
Niekoniecznie. Np. Gladiator (jeśli już jesteśmy przy filmach epickich) w wersji reżyserskiej nie zyskał zbyt wiele. Gladiator - rzec można - był "kompletny" już w wersji kinowej. Dodatkowe sceny wzbogaciły go, ale nie spowodowały skoku o klasę czy dwie wyżej.
Królestwo Niebieskie to zupełnie inna bajka. Ten film wygląda tak, jakby punktem wyjścia była właśnie wersja reżyserska, a przed wypuszczeniem jej do kin ktoś ją bezlitośnie okaleczył.
Nie widziałem gladiatora w wersji reżyserskiej. Ale po tych co widziałem dawałem na ogół ocenę lub dwie więcej filmowi. Teraz pamiętam tylko Królestwo niebieskie (skok z 7 na 9) i Władcę Pierścieni wszystkie części (9>10), ale było jeszcze kilka. Aczkolwiek nie więcej jak 10, to być może za mało by być znawcą takich wersji :P.